Bloodstained: Ritual of the Night
recenzja / opinia / podsumowanie

Bloodstained: Ritual of the Night

Bloodstained: Ritual of the Night

Bloodstained: Ritual of the Night to super metroidvania i duchowy następca Castlevanii. Zagrajcie w nią i tyle Wam powinno wystarczyć. Cześć! 🧛‍♂️

A tak poważnie, to jestem pod wrażeniem rozmachu i licznych nawiązań do Castlevanii, mimo że fabuła Bloodstained należała do innego uniwersum, bez Belmonta, Drakuli i innych klasycznych potworów. W samych nawiązaniach nie było przypadku, ponieważ za stworzenie gry odpowiedzialny był Koji Igarashi, a więc pan od metroidvaniowych Castlevanii. A jak doświadczony twórca, to nic dziwnego, że w wielu momentach gra przypominała mi zarówno gameboyowe części Castlevanii Portrait of Ruin i Aria of Sorrow (dziedziczenie ataków od wrogów), jak i klasyka z PlayStation czyli Symphony of the Night (atakowanie w różnych kierunkach, chowańce).

Na dobrą sprawę nazwałbym Bloodstained grą rpg akcji, bo mieliśmy tutaj fabułę z masą bohaterów i dialogów, zadania poboczne, a główna bohaterka Miriam mogła rozwijać swoje statystyki, zmienić broń, wyposażenie ubioru, a nawet fryzurę. Rozmach jak w typowym rpg, tylko że w widoku 2D. Ale w takim bardzo ładnym 2D. Spodobał mi się styl graficzny gry. Projekty postaci i przeciwników były szczegółowe i zapadały w pamięci. Również pod względem lokacji gra była urozmaicona. Można było odwiedzić statek, pociąg, komnaty wykonane ze złota, rozmaite podziemia, japoński ogród, bibliotekę, kultową wieżę zegarową i mógłbym jeszcze tak wymieniać. W metroidvaniach często spędzamy więcej czasu w jednej lokacji i tutaj monotonii zapobiegła rewelacyjna ścieżka dźwiękowa. I ponownie to nic dziwnego, ponieważ jednym z kompozytorów była pani Michiru Yamane, która również pracowała przy Castlevaniach.

Bloodstained: Ritual of the Night poza standardowym trybem rozgrywki posiadał również tzw. Classic Mode. W skrócie to mini-gra zrobiona na klona klasycznej Castlevanii, ale w stylu Bloodstained. Czyli przechodziliśmy liniowe poziomy, Miriam używała bicza, skakała sztywno, a po obrażeniach odskakiwała w tył. Niby ten tryb to nie było coś wielkiego, ale dla fanów klasyka z NESa (czyli dla mnie) to była fajna i wciągająca ciekawostka. Do tego w tle przygrywały naprawdę chwytliwe chiptune’y 😊.

Bloodstained: Ritual of the Night była jak gra z fanserwisem, ale w pozytywnym znaczeniu. Czyli zrobioną w taki sposób, że gra przede wszystkim rozwijała swoje uniwersum, ale jednocześnie nie odcinała się od doświadczeń jej twórców. Jeżeli czerpaliście radość z grania w dwuwymiarowe Castlevanie, to Bloodstained jest dla Was obowiązkowym tytułem do zagrania. Natomiast nowym graczom też polecam spojrzeć na Bloodstained, ponieważ gra wydaje się być przystępnym tytułem na start przygody z metroidvaniami.

Muzyka do gry Bloodstained: Ritual of the Night:

Voyage of Promise ♫ Luxurious Overture ♫ Gears of Fortune ♫ Ritual of the Night ♫ Forgotten Jade ♫ Interred Glory ♫ Theme of Dominique ♫ Repentance ♫ Abyssal ♫ Brave Trigger ♫ Sinister Sign ♫
Moja strona używa plików cookie. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.