Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age
recenzja / opinia / podsumowanie

Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age

Dragon Quest XI S: Echoes of an Elusive Age

Udało mi się definitywnie ukończyć definitywną edycję Dragon Questa XI S. Odpaliłem grę, bo gadali o niej w Yakuzie: Like a Dragon i takie strzały w ciemno to ja lubię. Przejście zajęło mi ponad 120h, ale właściwie to się nie nudziłem, bo gra miała wciągającą główną historię z wieloma wątkami pobocznymi. Nawet dodatkowe wyzwania też okazały się super. A że wrażenie na mnie zrobiło jeszcze więcej rzeczy, to jedziem z tym.

Jak na klasycznie poprowadzonego jrpga z turowymi walki, to dużą zaletą dla mnie było to, że zwykłe pojedynki mogłem sobie przewalczyć w trybie auto-fight/ultra-speed, aby nie tkwić w jakimś lochu na dłużej. Sam system walki/rozwoju połączono tutaj z minigierką polegającą na umiejętnym kuciu nowych przedmiotów. I to kucie było ciekawym urozmaiceniem, ponieważ często nowe rzeczy dawały moim postaciom wyraźny progres albo zmieniały ich wygląd.

Spodobał mi się świat gry z regionami przypominającymi kraje europejskie, w których mieszkańcy stosowali odmiany języka np. włoski-angielski, francuski-angielski. Był także region, w którym ludzie porozumiewali się za pomocą haiku. I co ciekawe — główne wątki w grze miały nagrane kwestie dialogowe, więc to super sprawa, że miałem okazję osłuchać się tej nietypowej wymowy. Kolejnym plusem dla mnie była kreska Toriyamy. Może to przez skojarzenia z Dragon Ballem, ale chwilami czułem się, jakbym ktoś obsadził młodego Trunksa w roli głównego bohatera i do tego poprzebierał pozostałe postacie z DB, Chrono Triggera, Chrono Crossa i nadał im inne role. Humor zresztą też momentami był jakby z Toriyamy typu stary dziad lubi gazetki z młodymi paniami albo kuszenie kobiecymi wdziękami 😅.

Do gustu przydał mi ogólny klimat przygody. Takie fantasy jrpg w stylu: zamki, lochy, czary i potwory, poszliśmy ratować świat, bo nas potrzebowali. Również drużyna była jak z typowego jrpga. Każda z postaci czymś się wyróżniała i miała jakieś swoje osobiste sprawy do rozwiązania, ale jako paczka stanowili pozytywną i wspierającą się grupkę. Wesołe i smutne scenki w DQ XI mocno zyskały, dzięki świetnej muzyce orkiestrowej. Do tego stopnia, że sporo utworów chciało mi się odsłuchiwać w trakcie dnia. Miłym zaskoczeniem dla mnie okazały się wątki z podróżami w czasie, za którym przepadam, i które również pojawiły się w DQ XI. I lubiłem, kiedy w grze pojawiały się retrospekcje, z których bohaterowie potrafili wyciągnąć wnioski.

Czyżby gra idealna, bo dostałem sporo rzeczy w moim guście? Niezupełnie 😉

W grze sporo się walczyło i ewidentnie przydałyby się dodatkowe motywy bitewne poza standardowym — tak dla urozmaicenia rozgrywki. Nie zostałem też fanem nazewnictwa tutejszych czarów i umiejętności — było zupełnie inne niż w pozostałych grach jrpg i często musiałem dokładnie przeczytać opisy, co dana zdolność robi. Może to drobiazg, ale w grze były dostępne trzy menusy pod trzema różnymi klawiszami, z czego jedno menu miało jeszcze rozbudowane dodatkowe menu. Jak dla mnie to było nieintuicyjne, często myliły mi się klawisze i dłużej szukałem właściwej opcji. Nie do końca byłem przekonany, co miałem myśleć w pewnych momentach fabularnych — np. jeden z antagonistów staje się dobry i ludzie zaczynają mu ufać ot tak. Albo jak zaczęły się zabawy z czasem, to miałem obawę, czy to nie będzie zaraz przechodzenie tej samej gry — na szczęście nie było i co więcej, pewne wątki zostały ciekawie dopowiedziane. Ale generalnie nie było czegoś, co by mnie negatywnie zaskoczyło. Poziom trudności DQ XI nie był wysoki, ginąć zacząłem dopiero na dodatkowych wyzwaniach gdzieś pod koniec gry. Prawdopodobnie grając w różne tytuły jrpg nauczyłem się, jak bardzo mogę sobie przyspieszyć rozwój postaci i zepsuć ułatwić rozgrywkę. I najwyraźniej tak było tutaj.

Podsumowując – DQ XI to była super gra w większości swoich założeń. Fajnie, że udało mi się ją doświadczyć. Chyba nie będzie to zaskoczeniem, że narobiła mi ochotę na inne części z tej serii.

Muzyka do gry Dragon Quest XI: Echoes of an Elusive Age:

Village Hidden in a Mountain ♫ Hero’s Triumphant Return ♫ The Hero Goes Forth with a Determination ♫ Bustling Town ♫ Saint (V) ♫ Prologue (III) ♫ Dusk in the Heath ♫ Olé! Sylvando! ♫ Make Me Feel Sad (V) ♫ Rab the Wizard ♫ Light through the Leaves of Love ♫ Saint’s Wreath (VI) ♫ Castle Trumpeter (V) ♫
Moja strona używa plików cookie. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.