Fantasian Neo Dimension
recenzja / opinia / podsumowanie

Fantasian Neo Dimension

Fantasian Neo Dimension

Tan ♪ Lala-lan ♪ La-lan ♪

Nie planowałem przechodzić Fantasian Neo Dimension na premierę. Po pierwsze, gra wyszła pierwotnie w dwóch częściach w 2021 roku na Apple Arcade (czyt. nie była nowa) i po screenach widać było w niej mobilną estetykę (prosta grafika i duże menusy). Po drugie zapowiedziana wersja Neo Dimension na obecne konsole i PC miała dostać rozszerzoną grafikę, nowy poziom trudności i angielsko/japoński dubbing. Były to rzeczy, które nie do końca uzasadniały w mojej głowie zakup zaktualizowanej, ale nie najnowszej gry w cenie z „podatkiem od nowości”. Jednocześnie twórcy udostępnili demo, które przetestowałem, aby się dowiedzieć, czy warto będzie poczekać. Przejście dema zajęło mi trzy godziny i ku mojemu zaskoczeniu, było to naprawdę pozytywne doświadczenie. Poczułem się, jakbym zagrał w Final Fantasy z ery pierwszego PlayStation i miałem ochotę na więcej. W ten sposób, pomimo mojej początkowej niechęci, demo przekonało mnie do zakupu. Jak wypadła pełna gra w moich oczach? O tym dowiedziecie się poniżej, zapraszam do przeczytania moich wrażeń z przejścia Fantasian Neo Dimension.

Fabuła Fantasian Neo Dimension rozpoczyna się w fabryce maszyn Traumatech, w której poznajemy głównego bohatera o imieniu Leo. Młodzieniec utracił pamięć w wyniku magicznej eksplozji i nie wie, dlaczego znalazł się w tym miejscu. Z pomocą dwóch robotów Leo udaje się przetrwać pierwsze starcia z wrogimi maszynami, by po chwili przypadkowo użyć teleportera, który przenosi go do miasta En. Tam bohater spotyka kolejne postacie, które go znają i proponują mu pomoc w odzyskaniu pamięci. Po rozmowie z wróżbitą, Leo przypomina sobie szczątki swojego dzieciństwa, eksperymenty ojca i jego magiczne przedmioty. Bohater po tym odkryciu postanawia wyruszyć w podróż do kryjówek ojca, aby po nitce do kłębka przypomnieć sobie wszystko i odnaleźć swój prawdziwy cel w życiu.

Pisząc o fabule ciężko byłoby mi nie nawiązać do Final Fantasy, skoro Fantasiana stworzył oryginalny twórca FF czyli Hironobu Sakaguchi, a za muzykę odpowiedzialny był kompozytor FF Nobuo Uematsu. Widać to zresztą po samej nazwie gry. Zabieg z amnezją, choć wydaje mi się być wyeksploatowany na maksa w grach (zwłaszcza w Final Fantasy od Sakaguchiego), to w przypadku Fantasiana pozwalał mi odkrywać rzeczy wraz z Leo i resztą bohaterów. W niektórych interakcjach dodawał też nutkę niezręczności lub humoru. Według mnie najważniejsze było jednak to, że z amnezji bohatera nie zrobiono głównego wątku i w pewnym momencie, jak przystało na neo-klasycznego jRPGa, ten motyw ustąpił na rzecz opowieści o walce dobra ze złem, zbliżającej się zagładzie, z wieloma intrygami.

W fabule, oprócz wspomnianej amnezji, pojawiają się też inne wątki znane z Final Fantasy jak królestwa, magia, zagubione dziecko, niewinnie wyglądające romanse, inne światy. Z dzisiejszej perspektywy niby będą to sztampy, ale w trakcie grania nie odczuwałem znużenia, ponieważ główna historia sama w sobie okazała się ciekawa. Nie zdradzając zbyt wiele, chodzi mi o rzeczy związane z wskrzeszaniem, wieloświatami i jako-takim rodzicielstwem (tego ostatniego nawet było tu sporo). Do bohaterów szybko się przekonałem. Postawiono na różne osobowości jak np. dziewczyna-odludek, księżniczka, wspierające roboty czy odważny kapitan, co stworzyło pole do wielu ciekawych i zabawnych interakcji. Mógłbym wręcz napisać, że bohaterowie zostali napisani jak z szablonu do starszych FF. Mam tu na myśli cechy charakteru i zachowania, które mogłyby się wydawać nieco naiwne, a także pewną „oszczędność” przekazu, przez co niektóre rzeczy sobie w głowie dopowiadałem. Natomiast był to urok i styl, który lubiłem w dawniejszych rpgach i Fantasian go wiernie kultywował.

Przechodząc do opisu wrażeń z rozgrywki w Fantasian Neo Dimension przypomnę, że gra ta pierwotnie wyszła na Apple Arcade w dwóch częściach. Ten podział gry na części musiał mieć duże znaczenie dla twórców przy projektowaniu, ponieważ po przejściu Fantasiana czułem się tak, jakbym zagrał w dwie różne gry jRPG w trakcie jednej. Według konsoli PlayStation 5 w ciągu pierwszych 25h przeszedłem 75% głównej fabuły i taki stan mi się zgadzał — Fantasian rysował mi się wówczas jako niezbyt skomplikowana, liniowa, ale treściwa gra. Jedno, dwa zadania poboczne na lokację, gadka-szmatka z NPC-ami i można było lecieć dalej, bez rozwidleń fabularnych, a każda z postaci dostała swoją historię do opowiedzenia. Wręcz krótki jRPG, który mógłbym polecić komuś, kto nie ma ochoty na długie gry czy też miło wspomina starsze Final Fantasy. Ale jak się później okazało, zobaczenie pozostałych 25% fabuły zajęło mi aż 65h. Co takiego się tam wydarzyło? Ano, Fantasian „otworzył się”, dostałem mnóstwo questów, zarówno tych wymaganych i pobocznych, w których podróżowałem do różnych regionów świata. To był też moment, kiedy Fantasian zaczął stawiać mi konkretne wyzwanie w starciach z bossami. Paradoksalnie jednak miałem frajdę z tych pojedynków, ponieważ twórcy kreatywnie podeszli do tematu.

Sama walka w Fantasian Neo Dimension była turowa (coś jak w FFX), ale można było w niej wyginać linię ataku pod różnymi kątami, co sprawiało, że mogłem zaatakować jednego wroga lub nawet kilku w jednym ruchu. Czasami wręcz przesuwałem linię ataku o milimetry, żeby tylko objąć jednym atakiem wszystkich przeciwników i na samą myśl o tym uśmiecham się, jakie to było dziwnie satysfakcjonujące. Walki odbywały się losowo niczym jak w klasycznych FF, ale oprócz tego główny bohater posiadał maszynkę, która wsysała wrogów do jakiegoś wymiaru, gdzie można zbiorczo powalczyć z 30-50 wrogami zamiast toczyć osobne walki. Było to dla mnie fajne rozwiązanie dopóki się nie przelewelowałem. Wtedy losowe walki i zbieracz potworów stawały się bez sensu jak w innych jRPGach, ponieważ zacząłem dostawać śladowy exp.

Wracając do tematu bossów, muszę pochwalić twórców, ponieważ co walka to był inny koncept, sztuczki. Jedno starcie to było np. 3 bohaterów vs 100 wrogów. Z innych przykładów — pewien boss krył się za wybuchającymi minionkami, które zabijały nas w kontrze, a inny boss z kolei był megapancerny i atakowanie go zabierało 1HP. Nie będę oczywiście wszystkiego wymieniał, ale dla zobrazowania — było tego pełno i walki stanowiły dla mnie wyzwanie. Żeby je przejść, uczyłem się wzorców i szukałem sposobu na przeżycie/zadawanie rozsądnych obrażeń. Ustawiałem ekwipunek z osłonami i najsilniejszy skład drużyny, potem rozsądnie wydawałem komendy i żonglowałem bohaterami podczas walk, które często potrafiły trwać z 20-30 minut. W zasadzie to podobne doświadczenie, jakie miałem z grami Shin Megami Tensei V: Vengeance i Metaphor: ReFantazio (w końcu też walki turowe). Natomiast było to dla mnie zaskakujące, ponieważ ogrywając demo i przechodząc pierwsze 25h nastawiałem się na klona FF, a nie SMT😅.

A więc finalnie Fantasian (😉) pod względem gameplayu okazał się bardziej grą dla koneserów jRPG. Jak wypadła przy tym oprawa i muzyka? Pod względem oprawy grze mógłbym przypiąć etykietę „Diorama RPG”. Jak sprawdziłem, dioramy były fizycznie zrobione przez weterantów tokusatsu, które zostały potem przeniesione do gry (link). Co by tu pisać — zrobiło to na mnie mega wrażenie. W trakcie biegania zmieniały się kąty kamery, które zresztą patrzyły na bohaterów mniej więcej tak, jak robiły to gry Final Fantasy w erze PS1. Paradoksalnie zmiana kąta kamery była też dla mnie największą wadą gry. Gdy zmieniał się punkt patrzenia, to nie resetowały się kierunki sterowania. Musiałem wówczas się zatrzymać, aby wszystko wróciło do normy, bo idąc ciągłym ruchem po prostu wchodziłem w ścianę. To absurd, że w ogóle istniał ten problem i musiałem się przyzwyczaić do sterowania.

Wrócę jeszcze do oprawy, ponieważ dioramy to nie wszystko. Bardzo spodobały mi się wizerunki bohaterów narysowane w ładnej anime kresce w menusach i cutscenki w formie visual-novel, do których przygotowano mnóstwo ilustracji, a wszystkie teksty były czytane przez narratorów i bohaterów. Już pierwsze wspomnienia Kiny przy muzyce Uematsu zrobiły na mnie przekonujące wrażenie, aż sobie pomyślałem, co by było, gdyby ten kompozytor tworzył muzykę pod visual-novel. Bardzo doceniam, że te teksty były czytane, bo inaczej to prawdopodobnie szybko bym skipował te wstawki. Gra z uwagi na mobilne pochodzenie ma duże elementy interfejsu, ale w zasadzie to tyle. Całość bardziej mi przypominała remaster FFIX, w którym te elementy też były duże, a i dymki dialogowe wyglądały znajomo. W grze nie zaimplementowano gacha-mechanik czy też pay-for-win (za to czasami mógł zaistnieć staroszkolny japoński grind😆).

Muzyka do gry jak przystało na Nobuo Uematsu była rewelacyjna, wręcz nostalgiczna, ponieważ już od pierwszych utworów było słychać w niej, jakby została wyjęta z FF, do których komponował ten kompozytor. W zasadzie ciężko jest mi opisać tę muzykę jakoś zwięźle, ponieważ utwory są bardzo zróżnicowane dźwiękowo. Słychać w nich retro-syntezatory, organy, fortepiany, instrumenty skrzypcowe, gitary, kapanie wody, robotyczne plumkania, są też utwory zaśpiewane w różnych stylach (j-rock, opera). Najlepiej byłoby omawiać każdy utwór osobno. Wspomnę krótko, że lubiłem sobie posłuchać Gravity (piękny fortepianowy utwór), Resonating Hearts (jak ten utwór się buduje wraz z kolejnymi sekundami), Chaos Carnage (progresywny motyw bitewny), Valrika’s Theme (prosty, ale tajemniczo brzmiąco kawałek) czy March of the Ribbidons (kawałek typu guilty pleasure). Czułem tu ten dobry, charakterystyczny, melodyjny styl Uematsu. Z perspektywy długiego grania zaletą było też to, że przygotowano wiele motywów bitewnych. A jeżeli główny bitewniak by się nam znudził (akurat brzmiał on bardziej jak motyw ucieczki), to można było go podmienić na jeden z kawałków granych w FF (nie tylko te skomponowane przez Uematsu).

No i się rozpisałem, ale ciężko byłoby mi to streścić patrząc na to, jak ta gra się prezentowała pod wieloma względami. Fantasian Neo Dimension polecam tym, którzy lubią starsze Final Fantasy z ery PS1 i nie zniechęcają się na myśl o długich, trudnych boss-fightach. Parafrazując jednego z robocików w gry, są tu momenty z „Stranger Danger”, więc czujcie się ostrzeżeni/zachęceni.

Fantasian Neo Dimension
Fantasian Neo Dimension
Fantasian Neo Dimension
Fantasian Neo Dimension
Fantasian Neo Dimension
Fantasian Neo Dimension
Fantasian Neo Dimension

Muzyka do gry Fantasian Neo Dimension:

Main Theme of Fantasian ♫ Dire Threat ♫ Frontier Town ♫ Owen’s Theme ♫ Forest Light ♫ Cinderella Tri-Stars ♫ Expedition ♫ Dimengeon ♫ Dimengeon ♫ Kina’s Theme ♫ Servant of Chaos ♫ Gravity ♫ Cheryl’s Theme ♫ Leo’s Theme ♫ Great Battle ♫ City of Water ♫ Toy Box ♫ Robot Rumble ♫ Prickle and Clicker’s Theme ♫ Resonating Hearts ♫ EZ’s Theme ♫ Chaos Carnage ♫ Chaos Realm ♫ Valrika’s Theme ♫ Valrika’s Theme ♫ Tan’s Theme ♫ Shangri-La ♫ The Frozen Lands ♫ At Wrath’s End (feat. Yasuo Sasai) ♫ March of the Ribbidons ♫ Ice Bound ♫ The Sanctum ♫ God Realm ♫ Rebirth ♫ Cycle of Nihility (feat. Yuria Miyazono) ♫ Kina (Destiny) (feat. Yuria Miyazono) ♫
Moja strona używa plików cookie. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.