Final Fantasy XII: The Zodiac Age
recenzja / opinia / podsumowanie

Final Fantasy XII: The Zodiac Age

Final Fantasy XII: The Zodiac Age

Ukończyłem Final Fantasy XII: The Zodiac Age. Fajnie było sobie wrócić do tej gry i ją przejść w zremasterowanej wersji. Może to dziwnie zabrzmi, ale to był naprawdę dopieszczony remaster FF, do czego Square Enix nie przyzwyczajało wcześniej. Dostępna była opcja auto-save, dodano przyspieszenie x2 i x4, tekstury i menu wyglądały prześlicznie, skomponowano też nową ścieżkę dźwiękową. Jednocześnie zachowano możliwość włączenia oryginalnej ścieżki, w dwóch wariantach: soundtrack i PS2. Dodano również kilka nowości w systemie rozwoju postaci. Teraz można było nie tylko zmienić klasę bohatera, ale także nadać dwie klasy jednocześnie. Zadbano więc o rzeczy, które docenią zarówno nowi gracze jak i powracający fani serii.

Jeśli chodzi o samo FFXII, to było i jest dla mnie spoko grą. Z racji tego, że w tej części walczyło się w czasie rzeczywistym i nie było tego przejścia do osobnej areny z osobnym motywem bitewnym, to duże znaczenie w eksploracji odgrywała po prostu muzyka dla danej lokacji. I nie wiem jak to nazwać, ale uwielbiam to uczucie, kiedy przemierzałem kolejne miasta i lochy, a w tle przygrywały utwory, które mimowolnie chciałem sobie sam ponucić. Duży plus dla kompozytora Sakimoto. Poza tym też polubiłem głównych bohaterów (Basch lives!) i świat Ivalice. Mogę więc tylko potwierdzić, że FFXII jako eksplorator świata fantasy sprawdził mi się świetnie.

W kwestii fabuły dwunasta część FF nacisk został bardziej nałożony na przedstawieniu sytuacji geopolitycznej niż na relacjach pomiędzy samymi bohaterami. Do tego stopnia, że cutscenki z antagonistami wydawały mi się znacznie dłuższe od tych z naszą drużyną protagonistów. Nie będę ukrywał, że bardziej preferuję schemat, kiedy fabuła skupia się relacjach pomiędzy bohaterami jak to bywało w innych grach z gatunku JRPG.

Co do poziomu trudności to gra było zarówno łatwa, ponieważ robiłem wszystkie dostępne polowania na potwory i moje postacie przewyższały poziomem normalnych przeciwników i bossów. Ale wraz z biegiem czasu poziom trudności znacząco skoczył do góry. Dodatkowe lochy, Espery i późniejsze polowania stanowiły dla mnie nie lada wyzwanie.

Kończąc mój wywód. Final Fantasy XII: The Zodiac Age nie był typowym fajnalem, do jakiego przyzwyczaiły mnie inne części. Ale w dalszym ciągu to była dobra gra, którą doceniam jako sympatyk tej serii.

Muzyka do gry Final Fantasy XII: The Zodiac Age:

Quiet Determination ♫ The Skycity of Bhujerba ♫ Esper Battle ♫ Eruyt Village ♫ A Moment’s Rest ♫
Moja strona używa plików cookie. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.