Furi
recenzja / opinia / podsumowanie

Furi

Furi

O grze Furi dowiedziałem się pokrętnym sposobem. Najpierw przeszedłem inną grę francuskiego studia The Game Bakers pod tytułem Haven (napisałem o niej post tutaj). Z tamtej gry spodobała mi się muzyka, której zacząłem sobie słuchać na YouTube. Jak wygląda YouTube to każdy wie, obok okienka z wideo pojawia się lista sugerowanych filmów. I na tej sugerowanej liście była właśnie muzyka z gry Furi. Zacząłem jej słuchać i moje pierwsze myśli to było coś w rodzaju — „O kurde, ale dobra elektronika”. Lubię gry z dobrą muzyką, toteż zanotowałem tytuł na przyszłość. Pewnego razu zacząłem przeglądać listę dostępnych gier w Game Passie, którego miałem wykupionego. Patrzę, zerkam i nagle, przed moimi oczami pokazało się Furi. Tak, ta gra była już wcześniej dostępna w Game Passie. A dokładnie wchodziła w skład EA Play, które też było częścią abonamentu GP. Jedynie z jakiegoś głupiego powodu aplikacja Microsoftu nie pokazywała tytułów EA Play u siebie i dowiedziałem o tym z innego miejsca w Internecie. W każdym razie zainstalowałem grę i uruchomiłem. I teraz, po ukończeniu mogę stwierdzić — warto było odpalić.

O czym było Furi? To gra, w której wcieliliśmy się w wojownika uwięzionego na jakimś orbitalnym więzieniu. Prawdopodobnie coś nabroiliśmy, ale tego nie pamiętamy. Z celi uwolnił nas koleś, który nosił na sobie głowę królika i namawiał nas do ucieczki. Kim on był? Nie wiadomo (z początku), ale będzie naszym przewodnikiem/narratorem w drodze do wyjścia. Wszystko fajne, tylko jeszcze musimy przebić się przez szereg uzbrojonych strażników.

I tutaj zaczynała się faktyczna rozgrywka. Furi to gra typu bosh rush z dodatkiem fabuły pomiędzy starciami. Dotychczas z trybami boss rush miałem do czynienia w platformówkach i to jako dodatek po przejściu samej gry. Tutaj natomiast tylko walczymy z bossami. I to nie były krótkie starcia, oj nie. W porównaniu z platformówkami starcia zajmowały mi około 1h – 2h, bo tak złożone były te pojedynki.

Długie czy nie, to ogólny koncept gry mnie przekonał — walki w Furi miały kilka faz, podczas których zasady i muzyka się zmieniały (lubię takie zabiegi). Pojedynki były trudne na domyślnym poziomie, ale zdrowie było odnawiane. A w razie czego było też kilka szans przed porażką. Same walki można było powtarzać od nowa, aby nauczyć się schematów przeciwnika, ale i tak wymagało to niemałych pokładów cierpliwości ode mnie. A ostatnie fazy pojedynków to była ostra jazda na krawędzi.

Najwięcej problemów sprawił mi chyba jegomość na molo, z którym walczyło się wyłącznie na krótkim dystansie i większość jego ciosów trzeba sparować. Praktycznie cała walka z nim była na refleks. Po kilku fazach ziomek uznał, że skoro miecz nie działa, to trzeba wyjąć wiosło 😄. Ponoć jego postać była oparta na jakimś legendarnym samuraju, co popłynął na wyspę bez wyposażenia i do dyspozycji miał właśnie tylko wiosło. Problemy przysporzyli mi również bossowie z fazami bullet hell. Można powiedzieć, że zgotowali mi…piekło😈. Ale kurka, to uczucie adrenaliny podczas grania w Furi było naprawdę mega. Dawno nie miałem tego doświadczenia, że pad w dłoni może mi się zaraz ukruszyć 😁🎮.

Widziałem w Internecie, że nie wszystkim graczom podeszły te chodzone przerywniki pomiędzy starciami ze strażnikami. Moje zdanie było takie, że one pozwalały mi odetchnąć po długiej, trudnej walce. I to, jak pan królik zapowiadał następne starcia, to mnie zwyczajnie dobrze nakręcało. Oczywiście, z przymrużeniem oka, bo niektóre teksty niby zalatywały powagą, ale z takim przegięciem, że miałem z tego bekę. Kilka przykładów:

  • They didn’t kill you already because they can’t. Second best for them now is to put you back in chains.
  • I like her. She’s a lot like me. She is clever and she has a plan.
  • On a scale of 1-10 she’s an 11, and if ask her she’d give herself a 12
  • What would you do if had an eternity to do nothing but wait? Do you keep busy, do you daydream, do you freak out? He trained.

I nie mogło zabraknąć osobnego akapitu na muzykę, bo to w końcu dzięki niej zagrałem w ogóle w Furi. Nie wiem, jak wyglądał proces zatrudnienia, ale sam fakt, że zaangażowano siedmiu różnych wykonawców od gatunku synthwave i darkwave, dawał mi do myślenia — zrobimy to z rozmachem i nie odwalimy lipy. I faktycznie tak było. Najbardziej do gustu przypadły kompozycje Waveshapera oraz Carpentera Brut. W czasie ich słuchania odkrywałem w sobie resztki energii, które były mi tak bardzo przydatne podczas trudnych starć. Albo podczas pracy, jeżeli słuchałem ich muzyki w trakcie dnia 😉.

Podsumujmy. Furi to był przykład gry, w które lubię czasami zagrać. Mianowice sięgam po tytuł w ciemno wiedząc tylko, że gra w nim dobra muzyka (według opinii z Internetu). Jeśli gra okazałaby się słaba albo średnia, to chociaż utwory zrekompensowałyby mój poświęcony czas. W przypadku Furi ryzyko się opłaciło, ponieważ gra okazała się naprawdę niezła. Uprzedzam jedynie, że pojedynki w tej grze były naprawdę trudne i sporo czasu musiałem poświęcić na naukę grania. Jeśli nie macie cierpliwości do tego typu gier, to chociaż posłuchajcie muzyki, bo warto 😁👍

Muzyka do gry Furi:

Carpenter Brut – Enraged ♫ Waveshaper – A Picture in Motion ♫ Waveshaper – Wisdom of Rage ♫ Carpenter Brut – What We Fight For ♫ Carpenter Brut – You’re mine ♫ Kn1ght – Something Memorable ♫ Waveshaper – A Monster ♫ Waveshaper – You are the end ♫
Moja strona używa plików cookie. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.