Indivisible
recenzja / opinia / podsumowanie

Indivisible

Indivisible

Czasami do zagrania w jakąś grę potrzebuję impulsu. W przypadku Indivisible zadziałało to, że gra miała wylecieć z biblioteki Game Passa za dwa tygodnie, a do jej przejścia potrzebne było około 20 godzin. To wystarczająco dużo, żeby zdążyć grę przejść. Zainstalowałem grę, pograłem i przeszedłem. I po tym, co zobaczyłem, idealnie pasuje mi stwierdzenie — „Lepiej później niż wcale”.

Indivisible to połączenie platformówki 2D, metroidvanii i rpga z systemem walki stylizowanym na Valkyria Profile. W takiej walce możemy wystawić maksymalnie czterech członków drużyny i każdy z bohaterów ma przypisany wyłącznie jeden przycisk akcji + modyfikatory. Wraz z progresem pozwala to budować coraz bardziej zaawansowane kombinacje ataku. Pod tym względem gra została dobrze przygotowana. Sekcje platformowe jak i walki z pozoru łatwe stawały się coraz trudniejsze. Zaznaczam jednak, że w dwóch momentach gra mocno jednak przeginała z poziomem trudności w wspinaczce górskiej. Ciekawym smaczkiem za to okazały się pojedynki z bossami, które potrafiły przechodzić z walki turowej w walkę zręcznościową jak w typowej platformówce.

Najsilniejszym punktem gry okazała się fabuła i jej bohaterowie. W grze wcielamy się Ajnę, 16-letnią dziewczynę, która mieszka z ojcem w wiosce Ashwat i trenuje z nim sztuki walki. Pewnego dnia na wioskę napada armia prowadzona przez Dhara, który zabija ojca naszej bohaterki. Dziewczyna staje do walki z Dharem, ale w tym samym czasie uaktywnia się jej nieznana dotąd moc wchłaniania ludzi do swojej jaźni. I jej pierwszym towarzyszem będzie… tak – zabójca jej ojca 😁. Ajna zmusza Dhara do zaprowadzenia jej do swojego przywódcy, watażki Ravannavara, który zlecił atak na wioskę. Tutaj zaczęła się zwariowana przygoda po całym świecie, która ujawni prawdziwą naturę Ajny i wiele więcej.

Jak na fabułę, w której zabito nam ojca i podróżujemy z jego zabójcą, to w Indivisible skupiono się, żeby było lekko i zabawnie. Poważne rzeczy działy się tutaj dookoła, ale nie były one mocno akcentowane przez bohaterów (stało się, posmuciliśmy się, ale teraz idziemy do przodu). W grze zdarzały się infantylnie momenty z uwagi na lekkomyślnie postępującą Ajnę i uczciwie wspomnę, że nawet mnie to irytowało. Na szczęście, to wrażenie miałem tylko podczas pierwszej połowy gry. I jak się potem okazało, takie zachowanie Ajny miało sens dla dalszych losów w grze. Nie zdradzając wiele powiem jedynie, że charakter dziewczyny ewoluuje😉.

Jak możecie się domyśleć, do Ajny dołączą kolejni bohaterowie. I bardzo, ale to bardzo mi spodobały się postacie z tej gry jak i ich wesołe konwersacje z główną bohaterką. W dialogach zaszyto sporo humoru i rozmaitych gierek słownych. Moim osobistym faworytem okazała się postać Razmi. To szamanka, która tryskała czarnym humorem i cieszyła się w obliczu czyhającej śmierci, ale robiła to w taki pokraczny sposób, że miałem z tego bekę. Mogę przyznać, że Razmi kradła niemal każdą scenę, w której się pojawiała. Ale przy reszcie bohaterów mógłbym wskazać coś wyjątkowego. Thorani potrafiła wyczarować wodę…z własnych włosów. Baozhai to pani kapitan, która używała działek armatnich przyczepionych do swojego ubioru. A także, która podejrzanie czerwieniła się na widok Thorani, hmmm 😉. Yan to klubowa tancerka, która nie posiadała…rąk. Naga Rider to chodząca parodia Kamen Ridera, bohatera japońskich seriali z gatunku tokusatsu. Hunoch potrafił przywołać ducha swojego zmarłego brata bliźniaka Xibocha. Mógłbym tak wymieniać, a nie doszedłem jeszcze do połowy bohaterów. Jak widać, wyobraźnia twórców nie znała granic w Indivisible.

Pod względem grafiki gra zastała ładnie zaanimowana. Animacje ataków składały się z wielu klatek i przyjemne mi się oglądało, jak bardzo płynne one były w tej grze. Z tego wszystkiego najbardziej mi pasowało to, że z gry aż kipiało ciepłymi, żywymi kolorami. Muzykę do gry skomponował Hiroki Kikuta i moim zdaniem, kawałki do gry dobrze oddawały ducha przygody i indyjskie nawiązania. Dużym plusem było też to, że jak na dużą ilość bohaterów, to większość dialogów w grze była udźwiękowiona.

Komu bym polecił Indivisible? W pierwszej kolejności fanom zręcznościowych platformówek, ponieważ sekcje platformowe były najtrudniejszymi przeszkodami w tej grze. W drugiej kolejności fanom rpgów, które kładą nacisk na humor i lekką fabułę. Ja należę do jednej i drugiej grupy, i byłem zadowolony z tego, co doświadczyłem w tej grze.

Muzyka do gry Indivisible:

Dark Rainforest ♫ Dialogue ♫ Indivisible ♫ Eternal Chaos ♫ Promised Land ♫ Iron Age ♫ Great Journey ♫ Walk A Labyrinth ♫
Moja strona używa plików cookie. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.