Legend of Mana
recenzja / opinia / podsumowanie

Legend of Mana

Legend of Mana

Gry spod manowego szyldu to jest dla mnie pewien ewenement — jest w nich niezła oprawa audiowizualna, ciekawe designy postaci czy lekka fabuła, że dałoby się w nie grać dla czystego relaksu, ale do pełnej satysfakcji czegoś im brakuje. Coś mocno posysa i psuje odbiór 😅. W Secret of Mana była to dla mnie walka, a Legend of Mana niejasne prowadzenie fabuły. Już wyjaśniam, o co chodzi.

Gra Legend of Mana zaczyna się od wprowadzenia, w którym Drzewo Many zostało zniszczone, a jego moc została zaklęta w artefaktach. Zadaniem gracza jest je odbudować. W tym celu wybieramy płeć bohatera i skrawek pustej mapy świata, na którym będziemy grać. Następnie stawiamy na mapie pierwszy artefakt – skrzynkę pocztową, która zamienia się dom bohatera. Po tym wyruszamy w świat spotykając różne postacie. W zamian za rozwiązanie problemów innych osób dostajemy kolejne artefakty, którymi „wypełniamy” pustą mapę świata miasteczkami i jrpg-lochami jak jaskinie, dżungle czy pustynie. W ten sposób, w pewnym momencie dojdziemy do artefaktu z Drzewem Many. Brzmi cool?

Na papierze tak, bo w ten sposób każdy gracz tworzy swoją własną wersję mapy i gra przy tym jest nieliniowa. Nie ma tutaj narzuconej głównej osi fabularnej związanej z Drzewem Many. Jako bohater pełnimy rolę obserwatora i przechodzimy jedynie questy postaci pobocznych. Część z tych questów łączy się w oddzielne opowieści fantasy, które utrzymane są w odcieniach szarości np. opowieść o magicznej rasie Jumi, która żyje w odosobnieniu z pewnych powodów albo historia o konflikcie Escada z demonem Irwinem, na tle którego ich przyjaciółka drastycznie się postarzała.

Wątki są „w porządku”, ale ich poboczny charakter bije po oczach. Wychodzi przy tym też największa wada gry, czyli jak wspomniałem na początku — fabuła jest kiepsko poprowadzona. Gra nie informuje, kto i w jakim miejscu ma dla nas questa, albo jak go doprowadzić do końca. O ile na początku to nie był problem, bo miejsc i postaci było mało, tak idąc dalej bez poradnika nie ma mowy, bym ukończył ten tytuł. To nieinformowanie objawia się też w innych rzeczach, bo np. są dostępne bronie ze specjalnymi zdolnościami, magia czy hodowanie stworków, ale gra zbytnio tego nie opakowuje w gameplay. W kontekście portu ładnie podbito grafikę, dodano opcję wyłączenia walk i przygotowano nowe aranżacje muzyki stworzonej przez Yoko Shimomurę (brzmi orkiestrowo/rockowo/kojąco, w skrócie — jest świetna), ale to tyle. Dalej mi się grało jak w grę z lat 90. Rozumiem przez to recenzje, które wymieniały zarówno w zaletach i wadach: wierny port.

Na koniec mojego podsumowania zadam pytanie, jak zapamiętam Legend of Mana? Że to dziwna gra, z niejasną fabułą, raczej dla koneserów gatunku, ale z wyjątkowym klimatem. Jednocześnie się nie zestarzała i zestarzała.

Ab
Cd
Ef
Gh

Muzyka do gry Legend of Mana:

Nostalgic Song ♫ World of Mana ♫ Song of Mana Opening Theme ♫ A Soulful Place ♫ Hometown of Domina ♫ Diddle’s Organ ♫ Traveler’s Road ♫ Pain of the Universe ♫ Gato Grottoes ♫ Picturesque Landscape ♫ Lumina, City of Moonlight ♫ Dreaming of Yesteryear The Siren’s Song ♫ To the Sea ♫ Everlasting Calm ♫ Singing Wind, Journey’s Path ♫ Geo, City of Magic ♫ Evanescent Memories ♫ The Darkness Nova ♫ On the Ranch ♫ Maker’s Gallop ♫ Bejeweled City in Ruins ♫
Moja strona używa plików cookie. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.