Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name
recenzja / opinia / podsumowanie

Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name

Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name

Kiedy pojawiły się zapowiedzi dwóch najnowszych gier „Like a Dragon” (dawniej Yakuza, twórcy porzucili tę nazwę), okazało się, że bohaterem tychże gier będzie w dalszym ciągu Kazuma Kiryu. Była to dla mnie niespodzianka biorąc pod uwagę to, jak skończyła się Yakuza 6: The Song of Life i jak fanserwisowy angaż miał Kiryu w Yakuzie: Like a Dragon. Ale najwyraźniej twórcy nie dadzą odpocząć Smokowi Dojimy nawet po pięćdziesiątce😄. Dzięki temu, że pierwszy z zapowiedzianych tytułów czyli Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name trafił w dniu premiery do PC Game Passa, mogłem się o tym szybciej przekonać. Czy to była miła niespodzianka, o tym dowiecie się z mojego wpisu, do czego gorąco zapraszam.

Zanim przejdę dalej, chciałbym ostrzec wszystkich zainteresowanych. Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name mocno nawiązuje w swojej fabule do wszystkich poprzednich części Yakuzy 0-6. Już na starcie przypomina zakończenie Yakuzy 6, z którego konsekwencjami Kazuma Kiryu będzie musiał się zmierzyć w tejże grze. Ponadto akcja Gaidena dzieje się w trakcie turowej Yakuzy: Like a Dragon, której głównym bohaterem był Ichiban Kasuga. W pewnym momencie fabuły tych dwóch gier się łączą. Jeżeli więc nie graliście w poprzednie, brawlerowe części Yakuzy i turową Yakuzę: Like a Dragon — to ja polecam odłożyć mój wpis na kiedyś (serio!), zaopatrzyć się w te świetne gry i przejść je w pierwszej kolejności (są dostępne w abonamencie Game Pass i na wielu promocjach). W ten sposób w pełni zrozumiecie fabułę Gaidena i przeszłość, z którą będzie musiał się zmierzyć Kiryu. A teraz przejdźmy już do fabuły.

Po zakończeniu Yakuzy 6, Kazuma Kiryu sfingował swoją śmierć i ukrył się, aby chronić swoje przybrane dzieci. Po podpisaniu paktu z frakcją Daidoji, Kiryu działa teraz jako jeden z ich tajnych agentów o kryptonimie „Joryu”. Podejmuje się różnych zadań dla Daidoji na zlecenie swojego opiekuna Kihei Hanawy, w zamian za anonimowe finansowanie sierocińca. Poza pracą Kiryu/Joryu spędza czas medytując w buddyjskiej świątyni w towarzystwie starszego mnicha, który również służy w Daidoji. Po tym, jak jedna z misji kończy się źle, Kiryu zostaje wciągnięty w nowy konflikt i zmuszony do wyjścia z ukrycia.

Fabuła tej gry to stara, klasyczna Yakuza. Jeżeli dobrze bawiliście się przy poprzednich, brawlerowych tytułach tej serii, to przy Gaidenie będziecie zadowoleni. Zarówno poważny wątek fabularny jak i liczne, zabawne historie poboczne lecą tutaj w duchu „możesz wymazać imię, ale nie przeszłość”. Ten slogan twórcy chyba mocno wzięli sobie do serca, ponieważ zmienili nazwę serii, ale dalej zaserwowali festiwal recyklingu assetów (wracamy do Sotenbori), nawiązań, dram i zwrotów akcji, które można było zobaczyć wcześniej. Do tego stopnia, że nawet wskrzesili starych antagonistów (niedosłownie, ale kiedy zagracie, to zrozumiecie😄). Pomysł, żeby Kiryu został tajnym agentem Joryu był dobry…gdyby nie to, że nasz protagonistę rozpoznawały wszystkie osoby, które tylko znały jego facjatę (i to już od samego początku gry). Pomimo tego Kiryu dalej próbował grać agenta o innej tożsamości, co moim zdaniem było głupie, ale miało też swój unikalny urok i nie irytowało mnie podczas oglądania. Najbardziej mnie zaskoczyło, jak często wspominane były tutaj ważne postacie dla Kiryu z wcześniejszych części jak np. Akira Nishikiyama czy Ryuji Goda. Zazwyczaj Yakuzy/LaD starały się opowiadać zamknięte historie, więc Gaiden był wyjątkiem od reguły. Przez to mógłbym nazwać tę część — listem miłosnym dla osoby Kiryu. Gdyby tutaj miałaby się zakończyć jego historia, to byłoby to godne pożegnanie.

Pomimo sporego recyklingu, w Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name pojawiło się kilka fajnych nowości. Pierwsza z nich to styl walki jako agent. Przypominało mi to rozszerzenie stylu Rush z Yakuzy 0 (szybkie, ale też lekkie ciosy) z dodatkiem gadżetów rodem z filmu szpiegowskiego: wybuchowych papierosów, odrzutowych butów, bojowniczych dronów i rozwijanej linki jak u Batmana. Największą frajdę robił mi zwłaszcza ten ostatni gadżet, kiedy mogłem złapać jednego przeciwnika na lasso i miotać nim w grupkę pozostałych burząc ludzkie domino. Również w eksploracji linka pozwalała mi łapać przedmioty niedostępne dla zwykłego człowieka i poczuć się jak superbohater. Drugą fajną nowością były immersyjne hostessy czyli minigierka polegająca na rozmawianiu z ładnymi paniami w kabaret klubach celem zdobycia ich serca. Po raz pierwszy udział wzięły prawdziwe kobiety. Efekt wyszedł naprawdę nieźle i oczami wyobraźni widzę rozwinięcie tego konceptu w przyszłych grach. Ciekawym odświeżeniem i niedostępnym wcześniej było dodanie dodatkowych przebrań dla Kiryu. Co jak co, ale bieganie w jednym zestawie ciuchów to był archaizm i fajnie, że w końcu to wprowadzono.

Kolejną nowością, która jednocześnie była rozwinięciem starego pomysłu, był zamek z koloseum. To taki bardzo rozbudowany koncept Czyśćca z Kamurocho, w którym dostępne były gry hazardowe. W przypadku koloseum wykorzystano koncept tworzenia klanów z dodatkowymi wojownikami (ach, te ich kreacje) i teraz, oprócz standardowych solówek, udział w walce mogły wziąć całe hordy. Wyglądało to tak, że sterujemy liderem, ale możemy co jakiś czas wydawać dodatkowe komendy. W dodatku nie było obowiązku walczenia jako Kiryu, mogliśmy sterować kimś innym np. ninją albo kolesiem masochistą. Z minusów wskazałbym wysoki poziom trudności, który wymagał ode mnie grindowania całej drużyny. Ponadto, kiedy któryś z moich kompanów padł na polu bitwy, to musiałem biegać do lounge w zamku, aby poprawić mu morale. Wróciły też stare, dobre wyścigi miniaturowych autek w lekko stuningowanej wersji. Cholernie wciągała mnie ta minigierka. Zwłaszcza, że dodano do niej nowe tryby — wyścigi solowe i próby czasowe. Pojawił się także edytor tras.

Pominę akapit o grafice (była ok, ale bez rewelacji) i dialogach (główne były udźwiękowione, poboczne raczej nie), i skupię się od razu na muzyce — bo była świetna. Podczas walk przygrywają energiczne bangery z wykorzystaniem elektroniki i gitar elektrycznych (Obedience, In Full Blast, Heaven’s Gate). Kawałki te znakomicie podnosiły temperaturę starć. Jedyną ich wadą było to, że owe utwory często zagłuszały jęki bitych mężczyzn 😆. W przypadku historyjek pobocznych standardowo w tle wybrzmiewały spokojniejsze melodie. Można było w nich usłyszeć m.in. gitarę akustyczną czy saksofon, co moim zdaniem robiło to dobry klimat do scenek. Również tutaj nie obyło się bez recyklingu. Poza tym muszę wznieść protest — czemu te fajne utwory nie są w ogóle dostępne oficjalnie i trzeba ich szukać po zakamarkach Internetu?

Zmierzając do podsumowania — Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name to typowa, stara Yakuza, w której było sporo recyklingu i kilka fajnych nowości. Mimo tego ja bawiłem się zaskakująco nieźle. Nie wiem, czy to przez japoński klimat, miks akcji i zabawy, wystarczającą liczbę nowości czy stoicki charakter Kiryu Joryu. A może po prostu lubię proste, chłopskie gry — immersyjne hostessy, autka i obijanie mordy na ulicy/w koloseum — i więcej mi nie potrzeba 😄. Ale dżizas, końcówka tej gry była przepotężna — miałem łzy w oczach i nawet mi nie wstyd z tego powodu. Do tego gra zostawiła jeszcze jedną niespodziankę, której nawet się nie spodziewałem. I tak właśnie bym podsumował to całe doświadczenie: niby nie potrzebowaliśmy kontynuacji z Kiryu, ale wyszła z tego fajna niespodzianka.

Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name
Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name
Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name
Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name

Muzyka do gry Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name:

In The Name Of ♫ Obedience ♫ In Full Blast ♫ Bring It On ♫ Two Faced Castle ♫ Psycho’s Prelude ♫ Psycho’s Anthem ♫ Treachery ♫ Deadly Struggle ♫ 儚き夢 (Fleeting Dream) ♫ Addiction ♫ Cold Fire ♫ Reception at Coliseum ♫ Hellish Octagon ♫ Don’t Be Rushed ♫ Power of Death ♫ Heaven’s Gate ♫ Good Taste ♫ Go for the Fastest! ♫ Apathy 1 ♫ Apathy 2 ♫ Apathy 3 ♫ Apathy 4 ♫ Cabaret Club 3 ♫ Cabaret Club 4 ♫ Fuon 3 ♫ Substory Apathy 1 ♫ Substory Apathy 3 ♫ Substory Comical 1 ♫ Substory Comical 2 ♫ Substory Happy 3 ♫ Substory Sad 1 ♫
Moja strona używa plików cookie. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.