Like a Dragon: Ishin!
recenzja / opinia / podsumowanie

Like a Dragon: Ishin!

Like a Dragon: Ishin!

Co ten Kazuma Kiryu, przebrał się w szaty i zgrywa samuraja. Taka myśl przechodziła mi przez głowę podczas grania „Like a Dragon: Ishin!„. Nie byłaby to myśl daleka od tego, czym tak naprawdę była ta gra. To kolejna Yakuza, tylko zrobiona w formie spin-offu i osadzonej w realiach XIX-wiecznej Japonii.

Dodałbym też, że to kolejna, fajna Yakuza, ale jednak za długa jak dla mnie. Do plusów gry zaliczyłbym fabułę i całą samurajską otoczkę z wykorzystaniem faktów z rzeczywistej, feudalnej Japonii. Co prawda przez pierwsze godziny musiałem się wyśmiać, kiedy na ekranie pojawiały znane mordy z Yakuzy w nowych rolach, ale ten efekt cosplayu później ustępował i mogłem zacząć traktować wydarzenia na serio.

Ok, to o czym była ta gra? „Like a Dragon Ishin!” to opowieść o samuraju Sakamoto Ryomie, który wygląda jak Kazuma Kiryu i zachowuje się 1:1 jak yakuzowy pierwowzór. Pewnego razu naszemu bohaterowi zamordowano ojca. Ryoma znając jedynie rzadki styl posługiwania się mieczem przez zabójcę, postanawia wyruszyć do Kioto, aby odnaleźć winowajcę i oczyścić się z zarzutu. Ponieważ jak to bywa w takich historiach, bohater został sam oskarżony o zabójstwo. Będąc w stolicy nasz samuraj działa pod przykrywką jako Saito Hajime i przyłącza się do Shinsengumi, tutejszego oddziału policji, ponieważ tam prowadzą go ślady zabójcy. W tymże oddziale spotyka wiele znanych z Yakuzy twarzy — Majimę, Saejimę, Mine, Awano, Kuze, Zhao — długo by wymieniać. Shinsengumi przypominało mi struktury Yakuzy, jakie można było zobaczyć w grach tej serii — był szef, porucznicy i pod nimi przydupasy. Jeśli graliście w jakąkolwiek Yakuzę, to chyba już możecie się domyśleć dokąd to będzie zmierzać 😉

Idąc dalej z fabułą wymieniałbym tylko więcej porównań, ale nie nudziłem się podczas grania. Fajnym smaczkiem dla mnie było, tak jak wcześniej wspomniałem, wykorzystanie faktów z historii. Ryoma i Hajime to byli prawdziwi samuraje (tylko wiadomo, z inną historią). Shinsengumi i wiele innych nazw pojawiących się w grze to realne rzeczy, jakie miały miejsce w tamtym regionie, w tamtym czasie. Nie nazwałbym tej gry interaktywną lekcją historii, bo taką nie jest w pełni, ale nie ukrywam, że grając w Ishina miałem ochotę sobie pooglować terminy, jakie pojawiały w trakcie fabuły.

Pod względem eksploracji Ishin też był typową Yakuzą. Czyli miałem dostępne całkiem rozbudowane Kioto z dzielnicami, podczas którego przemierzania liczne wątki poboczne przerywały mi główną fabułę (czwarty rozdział to było jakieś przegięcie pod tym względem). Tutejszy system walki wykorzystywał cztery style, poniekąd skopiowane z głównej serii — gołe pięści, pistolet, miecz i miks pistoletu/miecza. Różnorodnie, ale pod względem efektywności walkę mógłbym sprowadzić do mordobicia mieczem. Bo jak się okazało Ishin! był bardzo grinderską grą. Raz, że walki trwały długo z powodu nisko zadawanych obrażeń. Dwa, że opłacało mi się walczyć głównie mieczem, ale gra wymagała dużo czasu na rozwinięcie tego stylu i stworzenie lepszego miecza u kowala (to ciekawa różnica względem Yakuz, że siła pięści była tutaj najsłabsza).

W moim odczuciu twórcy też przegięli z ilością aktywności pobocznych. Gdyby Ishin miał objętość LaD Gaidena, to nic nie straciłbym z rozgrywki. A tak musiałem porobić powtarzalne, dodatkowe misje w kopalniach i social-linki z właścicielami sklepów. Musiałem, bo czego to się nie robi dla skopania dupska Sami Wiecie Kogo. Pewnym utrudnieniem dla mnie było również sterowanie i mnóstwo niewidzialnych ścian, ponieważ Ishin! zdawał się być remasterem z okolic Yakuzy 4 (a zaczynałem grać po Gaidenie).

Z dobrych rzeczy mogę natomiast pochwalić humor i atmosferę tej gry. Boss-fight na golasa w saunie, ściganie złodzieja ubrań w samych majtach, Ee ja nai ka!, minigierki z hostessą kurtyzaną, dom z kukłami karakuri, wyścigi kurczaków, ratowanie zwierzątek, gotowanie, karaoke z remiksami przerobionymi pod epokę, wątki z obcokrajowcami (sammerai xD). Sporo mi podeszło i mógłbym pod tym względem wystawić znaczek jakości Yakuzy.

Według podsumowania porobiłem 60% w ciągu 86h, na więcej nie miałem ochoty. Like a Dragon: Ishin! to fajna gra, ale dla mnie była nieco za długa, kiedy robiłem zawartości poboczne. Boże, miej w opiece graczy, którzy będą chcieli ją splatynować xD

Like a Dragon: Ishin!
Like a Dragon: Ishin!
Like a Dragon: Ishin!
Like a Dragon: Ishin!
Like a Dragon: Ishin!

Muzyka do gry Like a Dragon: Ishin!:

~A Turbulent Era~ ♫ Four Unrestful Flowers ♫ Moonlight Moth ♫ Another Life Total Review ♫ Third Division, Ready for Dispatch ♫ Vermilion Sound ♫ Forgiving Song ♫ Fiercest Warrior ♫ Lost Lewisite ♫ Mechanical Men ♫ Spirit of the Hikyaku ♫ Kill the Tengu Party! ♫ Incoherent Speech ♫ Disorder ♫ Bakumatsu Comedy ♫ Fubuki Kouta [Full Spec Edition] ♫ Heartbeat ♫ A Cup of Kisses ♫ Dream Running ♫
Moja strona używa plików cookie. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.