Od razu przejdę do sedna. Jest to fajna i zarazem niefajna kontynuacja.
Ponownie wcielamy się w detektywa Takayukiego Yagamiego, który wraz ze swoim partnerem Kaito zostali zaproszeni przez Sugiurę i Tsukumo do pomocy w ich nowo powstałej agencji detektywistycznej w Yokohamie. Na miejscu do bohaterów zgłasza się dyrektor tutejszej szkoły średniej, który prosi o potajemne zbadanie sprawy dotyczący znęcania się, ponieważ jawne śledztwo naraziłoby szkołę na straty wizerunkowe. Przywoływany przy tym jest przykład jednego z jego uczniów, Toshiro Ehary, który popełnił samobójstwo cztery lata wcześniej po tym, jak nie znaleziono dowodów na to, że był prześladowany. Yagami odkrywa, że znęcanie się ma miejsce i interweniuje. I jak to bywa w tego typu historiach, sprawa nie jest tak prosta, jakby mogłoby się wydawać.
Pod względem założeń motyw przemocy rówieśniczej jest niezły. Gra pokazuje problemy z karaniem sprawców i zapobieganiem, w jakimś stopniu zmusza też do refleksji. Natomiast w moim odczuciu przedstawienie kuleje, gdyż od pewnego momentu gry fabuła tak mocno się rozpływa — jedno zło walczy z drugim i trzecim złem — że trudno oczekiwać, aby Yagami mógł je rozwiązać jakimś błyskotliwym sposobem (albo wpierniczem). Pomyślałem „co ma być, to będzie” i obojętnie oglądałem końcowe rozdziały gry. Dodam też, że Yagami i jego towarzysze również wydawali mi się obojętni w tej historii. Żaden z nich nie miał mocnej motywacji, by o coś powalczyć, nikt nie przeszedł drogi bohatera (ok, główny bohater ma powód, ale moim zdaniem nie jest on przekonujący).
Dużo lepiej za to mi podszedł wątek poboczny ze Szkolnym Klubem Badającym Tajemnice, w którym Yagami pełnił rolę mentora dla prowadzącej uczennicy i razem badali sprawę „Profesora” sprowadzającego uczniów na złą drogę, przeżywając wspólne przygody. Sam koncept śledztwa został oczywiście oparty o minigierki, które były ciekawe. Dostaliśmy tańce, boks, gang motocyklistów, walki mini-robotów, jazda na deskolorce (Tony Hawk to nie jest 😉), ale pewnie wiecie, jak to wygląda w Yakuzach — trzeba grindować wyzwania, by poznać fabułę. A i sporo wątków miało ckliwe zakończenia. Mimo wszystko, jeżeli nastawicie się na symulator Japończyka, który lubi robić dziwne rzeczy na mieście tak, jak robiły to poprzednie części Yakuzy, to będziecie zadowoleni z Lost Judgment.
Z pozostałych rzeczy. Spodobały mi się nowe gadżety jak deskolorka, mikrofon kierunkowy, detektor sygnałów i psiak, poszukiwanie wiewiórek na ścianach i wspinanie się po budynkach. Brawlerowa walka z przeróżnymi stylami i dużą swobodą daje dużą frajdę, a muzyka przygrywana do pojedynków, elementów śledztwa i okruchów życia jest świetna. Dodano też opcję historii dialogów, stosowaną często w grach visual-novel, co pomaga w sprawnym poznawaniu fabuły. Gra ma poza tym przyjemny backtracking np. można zadzwonić na taksówkę z komórki, co nie było możliwe w poprzedniku. Niestety, Lost Judgment cierpi trochę na recykling np. powracają pewne postacie z sidequestów, mimo że nie ma to zbytnio sensu, podczas gdy pierwszy Judgment był pod tym względem świeży, w którym pojawiały się same nowe twarze. No i nie jestem pewien, co myślę o pomyśle, aby dać dodatkowe opcje randkowe jako DLC w wersji na PS5 (pierwsza część miała wszystkie od razu, w razie czego wersja Steam drugiej części też ma od razu dołączone).
Podsumowując cały mój wywód. Lost Judgment w porównaniu do poprzedniej części to dla mnie krok w przód (gameplay) i dwa kroki w tył (fabuła).
The Kaito Files:
Ukończyłem także The Kaito Files czyli fabularne DLC do Lost Judgment i rany boskie, ale to było dobre. Gramy jako Kaito, asystent Yagamiego i prowadzimy śledztwo, w którym musimy odnaleźć byłą ukochaną bohatera, która w dodatku nie żyje. Historia jest ciekawa, opowiada przeszłość Kaito, jego ukochanej i sama w sobie też ma fajne zwroty. W pewnym sensie przypominała mi jedną z poprzednich części Yakuzy tylko z modyfikacjami. W porównaniu do podstawki, fabuła jest powiązana z bohaterem i przy tym ma rozsądną długość – nieco ponad 10h.
Najbardziej z tego DLC spodobały mi się dwie rzeczy. Pierwsza to pierwotne zmysły Kaito, czyli wzrok, słuch i węch. Niby to wciąż mechaniki z podstawki tylko pod inną nazwą, ale wykorzystywaliśmy je do szukania skarbów jak miauczące koty i śmierdzące worki ze śmieciami. Tak jest. W tym dodatku chodzimy po uliczkach Kamurocho, mijamy śmieci i co chwilę słyszymy wciąganie nosem, co jest absurdalnie głupie, ale i zabawne 😅. Natomiast druga rzecz to finał gry — jest zajebisty, bo ktoś w RGG Studio miał sprytny pomysł, jak się podroczyć z graczem i zamknąć fabułę.
Skończyłem ten dodatek z bananem na twarzy i jest to rzadkie uczucie, w kontekście kończonych gier. I rzadkie uczucie, kiedy dodatek poprawia wrażenia po średniej podstawce.






Muzyka do gry Lost Judgment:
Lost In The Rain ♫ The Ordinary Days ♫ Polar Night ♫ Verification ♫ Blue Stompin’ ♫ Ferocious Red ♫ Green Vibes ♫ Steal Everything ♫ Hydra ♫ Inquiry ♫ In The Groove ♫ Reunion ♫ Said At Last ♫ Shifty Guy ♫ Seriously ♫ Dig In Your Heels ♫ Press On Our Way ♫ Unwavering Belief -Full spec edition- ♫ Let’s Dance! ♫ Long Drill on the Beach ♫ ESMERALDA ♫ GIRLS ♫ You Slayed! ♫ Matter Of Factly ♫ After School ♫ Slight Discomfort ♫ Aiming for the Top ♫ The Optimal Solution ♫ Lethargy ♫ SKATE RAT ♫ Hang in there! ♫ Tempo Ad Libitum ♫ Thank Goodness ♫ Set Up ♫ Benevolent ♫ Dialogue ♫ Secret Base ♫ Burn It Up! ♫ Purge ♫ Leisurely Pace ♫ Beyond The Waves ♫ Happy Moments ♫ Talkie-Forgy ♫ Raid ♫ Iron Plate ♫ Hasty Spirit ♫ Behind the Scheme ♫ The Duel ♫