Wpis do raportu dla psa: Skończyłem Guardians of the Galaxy i dobrze się bawiłem grając w tę grę. Podzieliłem moje wrażenia na kilka czynników. Oto one:
Pod względem mechaniki gra była dość przeciętna. Przyznaję, nie jestem wielkim fanem biegania naprzód po korytarzach, a niestety tak wyglądała eksploracja: biegało się tutaj głównie do przodu. Czasami gdzieś można było zboczyć na moment i zdobyć jakiś dodatkowy przedmiot. Ale po wszystkim i tak znowu wracało się na utartą ścieżkę. W grze poruszaliśmy się jako Star-Lord, a naszym arsenałem były spluwy z dodatkiem walki wręcz. Jak przystało na przywódcę można było zagrzewać resztę do boju niczym jak trenerzy drużyny sportowej podczas przerwy w meczu. Reszta bohaterów była sterowana automatycznie i jedynie można było dodatkowo wykorzystać czyjeś zdolności w terenie i w pojedynkach. Wszystko super, ale jak dla mnie, to te walki nie wyróżniały się za zbytnio. Często starcia przypominały mi chaotyczną ustawkę, podczas której każdy z każdym mógł się lać do upadłego. W grze nie było bratobójczego ognia, ale wiele razy łapałem się na tym, że strzelałem do swoich 😄. Za to na plus mogłem zaliczyć sekcje shoot’em upowe. Te również były niby proste w sterowaniu i chaotyczne w odbiorze (ogrom laserów na ekranie). Ale jako efektowne urozmaicenie rozgrywki, to mnie się to spodobało.
I jakie by mechaniki nie były, to najlepsza w growych Strażnikach była fabuła. Czułem się jakbym obejrzał interaktywny film Marvela z superbohaterami, tylko taki bardziej rozbudowany. I przez to też lepszy, ponieważ postacie w grze zyskały dużo głębi. O co chodziło w tej historii? W skrócie: grupka bohaterów o różnych cechach charakteru została wplątana w konflikt, od którego ważyły się losy galaktyki. A że wszechświat okazał się zwariowanym miejscem, to na drodze naszych herosów czekała masa drobiazgów jak mandaty, niedomykające się drzwi od lodówki czy wspólna szczoteczka do zębów. Sarkazmy i gierki słowne sypały się tutaj co chwilę. Fajnym pomysłem było to, że nawet jak nic nie robiłem w grze albo zacząłem czegoś szukać w okolicy, to zawiązywał się dodatkowy dialog pomiędzy strażnikami. Z chęcią bym zagrał w więcej gier z takimi „ożywionymi” bohaterami. I flurwa mać, nie mógłbym zapomnieć o zmiękczonych wulgaryzmach 😄. Niby zmienione, ale w głowie i tak wiedziałem, co kto powiedział. I co najlepsze, ten zabieg tutaj się idealnie sprawdził. Teksty nie wybijały mnie z rytmu, pasowały do poważnego tonu historii i nie do końca poważnych bohaterów. Grałem z polskim dubbingiem i poziom wykonania naszej wersji językowej był naprawdę znakomity. W ogóle nie przeszło mi na myśl, żeby przełączyć na angielski.
Graficznie gra dowiozła. Podeszła mi ogólna estetyka kosmosu, gdzie na jednej planecie ukształtowanie terenu wyglądało ładnie i kolorowo, a na innej planecie…jeszcze lepiej. Do tego w otoczeniach nie pożałowano detali, w sam raz pod tryb fotograficzny. Niby flurwik, ale doceniłem też to, że gra pozwalała ustawić sobie duże napisy. Swobodne oglądanie ekranu z daleka zawsze będzie u mnie na propsie 👍. Podobnie, jak w filmowych Strażnikach, w tle do wydarzeń przygrywała licencjowana muzyka. Kawałki z lat 80. rządziły, chociaż wolałbym, żeby te leciały również podczas eksploracji terenu zamiast głuchej ciszy.
I to w zasadzie tyle. Guardians of the Galaxy to gra z super fabułą do oglądania i casualową rozgrywką, co wcale też nie musi dla kogoś wadą. Tak jak napisałem na początku, sam bawiłem się przy niej dobrze i ją polecam.
Muzyka do gry Marvel’s Guardians of the Galaxy:
Zero to Hero ♫ Space Riders with No Names ♫ We’re Here ♫ Hot Chocolate – Every 1’s a Winner ♫ Starship – We Built This City ♫