RAIDOU Remastered: The Mystery of the Soulless Army
recenzja / opinia / podsumowanie

RAIDOU Remastered: The Mystery of the Soulless Army

RAIDOU Remastered: The Mystery of the Soulless Army

Do spróbowania RAIDOU Remastered: The Mystery of the Soulless Army przekonały mnie trzy rzeczy:

  • opis fabuły czyli trudne paranormalne sprawy w Tokio w latach 20.,
  • trailery, które wskazywały, że gra będzie niemal jak wersja oryginalna z PS2, tylko lepsza,
  • kredyt zaufania, po prostu lubię gry od Atlusa 🙂.

Co prawda nie grałem w oryginał, ale sprawdziłem gameplaye z PS2 i po zagraniu mogę stwierdzić, że — faktycznie, remaster podniósł jakość z grania na tyle wysoko, że jest chyba jednym z najlepszych remasterów gier w ogóle…ale też nie jest w 100% perfekcyjny. O tym, jak zapamiętam Raidou, dowiecie się z mojego poniższego podsumowania po przejściu gry. Zapraszam do jego przeczytania.

Zanim jednak wrażenia, to opowiem krótko o grze. Gramy w niej jako tytułowy Raidou Kuzunoha XIV. Jesteśmy młodzieńcem, który został wyszkolony na przyzywacza demonów (z tubek) i naszym zadaniem jest chronić japońską stolicę przed złymi demonami pracując pod przykrywką jako detektyw w agencji Narumiego. Fabuła rozpoczyna się od telefonu licealistki Kai Daidōji do agencji z tajemniczą prośbą, aby Raidou i Narumi ją zabili. Panowie wyruszają na spotkanie z licealistką, na którym po chwili pojawiają się żołnierze w czerwonych pelerynach i porywają Kaję. Ciąg dalszy jest wiadomy, wyruszamy naszym Raidou na miasto w poszukiwaniu porwanej i zaczyna się właściwa gra.

A gra wygląda tak, jak wiele innych gier Atlusa. Jednak, z pewnymi różnicami, które sprawiają, że nie mamy do czynienia z kolejnym klonem Shin Megami Tensei/Persony. Raidou jest niemym bohaterem, więc towarzyszy nam gadająca maskotka, która gada za dwóch – tutaj jest to sarkastyczny kotek Gouto. Fabuła gry toczy się w taki sposób, że podróżujemy pomiędzy światem rzeczywistym i światem demonów. Gdy jesteśmy w realu, to przepytujemy mieszkańców Tokyo o informacje, które popchną śledztwo naprzód. Oprócz standardowej rozmowy, możemy przywołać demona, który przeczyta myśli NPC-a albo uwiedzie rozmówcę tak, aby osiągnąć nasz cel (opcji jest więcej niż wymieniłem, ale zazwyczaj jest tylko jedna dostępna). Poza tym demony możemy wykorzystać w eksploracji np. przejmujemy kontrolę nad latającym demonem i pofruniemy nim do miejsc niedostępnych dla człowieka. Jeżeli zabraknie nam demona z wymaganą zdolnością, to w tutejszym odpowiedniku Velvet Room/Goumaden możemy zfuzjować nowego przyzwańca.

Obok 3D-eksploracji przemieszczamy się też jako pinezka (z peleryną i czapeczką 😅) po mapie Tokyo, a do znanych miejsc możemy się cofnąć Ekspresowymi Tramwajami za opłatą, co bardzo uprzyjemnia backtracking. Gdy odwiedzimy już jakąś dzielnicę, to prędzej czy później trafimy do jej mrocznego wariantu, w którym rozwiązujemy zagadki i walczymy z demonami, co jest odpowiednikiem JRPG lochu. Różnica w porównaniu do innych gier Atlusa jest taka, że w Raidou Remastered walczymy na osobnej arenie w czasie rzeczywistym z demonami machając mieczem, strzelając z pistoletu i używając magicznych zdolności + specjale. Mimo frazy „Remastered” w tytule gry, to nie jest ten sam system walki, który miała gra z PS2, a nowy-przebudowany, gdzie np. kamera jest zawieszona nad bohaterem i towarzyszą nam dwa demony zamiast jednego. Nie ma przy tym też losowych walk (widzimy przeciwników na ekranie przed starciem), co jest różnicą na plus w porównaniu do pierwowzoru. W skrócie — walczy się tak, jak się oczekuje od gry wydanej w 2025 roku.

Przechodząc już do moich wrażeń — gra spodobała mi się z kilku powodów. Jak na remastero-remake gry z PS2, to grało mi się w nią przyjemnie, ponieważ twórcy zrobili dużo, żeby ukrócić backtracking i klikanie (z pewnymi wyjątkami poniżej). Został też dodany angielski/japoński dubbing, co pomaga w chłonięciu fabuły. Standardowe walki co prawda odbywają się w duchu „walimy na pałę”, ale dodatkowe starcia na czas i boss-fighty były już całkiem wymagające np. kiedy boss atakował obszarowo, to musiałem schować demony do tubek i podskakiwać (a jest więcej takich zagrywek). Trzeba było się wysilić przy niektórych starciach i było dla mnie to fajne uczucie. Bohaterowie są ciekawi i zabawni np. dobrze mi się oglądało przekomarzanie Raidou z Gouto czy Narumiego z Tae. Samych antagonistów też mógłbym wyróżnić, choć bardziej z elementu kiczowatości. Mam tu na myśli to, że postacie mówią coś na poważnie, ale ich animacja jest uboga, a także wyróżniłbym pewnego rosyjskiego jegomościa, który mocno zaciąga akcentem. Tworzy to dość specyficzny dysonans i czasami sobie pomyślałem „Ale to jest głupie….mam ochotę grać dalej”. Fabularnie gra porusza różne paranormalne motywy (np. opętanie demonami) i dotyczące tamtej epoki (np. tramwaje jako konkurencja dla rikszy). Jest pod tym względem interesująca i nawet mnie zaskoczyła, ponieważ nie spodziewałem się pewnych rozwiązań patrząc na sam setting gry. I wiadomo, gry Atlusa mają dobrą muzykę i w przypadku Raidou nie jest inaczej. Muzyka Shoji Meguro to jest wartość dodana do klimatu — rockowe bitewniaki, jazzowe śledztwa i lekka psychodela na deser. Co by nie mówić, Meguro potrafi tworzyć proste melodie, które wpadają w ucho i umilają czas z grą.

Ale żeby tylko nie słodzić, to wymienię również największe wady. Fuzjowanie demonów to podstawowa mechanika gry i ten proces mógłby trwać szybciej, ponieważ jest w nim za dużo przeklikiwania, potwierdzeń, przytrzymywania przycisku, aby przyspieszyć animację fuzji i głupkowatych dialogów typu „poprzedni demon zostawił ci list…to pusta kartka” (badum-tss). Pomnóżcie to razy 50 (dostałem osiągnięcie od takiej liczby fuzji) i już chyba wiecie, że nie chcecie tej czynności przeciągać. Drugim minusem są rozdziały-wypełniacze, które psują tempo opowieści. Wygląda to tak, że wiesz, jaki masz cel podróży, ale najpierw musisz wykonać coś pobocznego albo cofnąć się do trzech postaci na rozmowę, albo przejść długi loch-labirynt, aby w końcu popchnąć fabułę naprzód. Oczywiście, jest to wada (albo cecha) wielu gier JRPG, a że jest obecna tutaj, to chciałem o niej wspomnieć. Natomiast do nagrody specjalnej nominuję demona Jubokko o wyglądzie drzewa, którego nie mogłem wystawiać do walki, bo mi zasłaniał pole widzenia 😉.

Jak więc widzicie, RAIDOU Remastered jest ciekawą grą i chyba jednym z lepszych remasterów, ale przez pryzmat wad bardziej dla wielbicieli JRPG czy gier Atlusa. Przynajmniej nie jest to długa gra, bo przeszedłem ją w 40h (fabuła i zadania poboczne, spokojnie można zejść do 20-30h z samym głównym wątkiem). Jeżeli Was to przekonuje, to jest po prostu niezłą grą.

RAIDOU Remastered: The Mystery of the Soulless Army
RAIDOU Remastered: The Mystery of the Soulless Army
RAIDOU Remastered: The Mystery of the Soulless Army
RAIDOU Remastered: The Mystery of the Soulless Army
RAIDOU Remastered: The Mystery of the Soulless Army

Muzyka do gry RAIDOU Remastered: The Mystery of the Soulless Army:

Theme ♫ Battle -Raidou- ♫ Formidable Foe ♫ Lax Detective Agency ♫ Yarai Ginza DE Pon ♫ Mutterings ♫ Konnou-ya ♫ Goumaden ♫ Shin-Sekai ♫ A Brief Respite ♫ Greater Tokyo ♫ Herald of Yatagarasu ♫ The Dark Realm ♫ Obstacle to Overcome ♫ Archenemy ♫ Go, Raidou! ♫ On the Prowl! ♫ Hyperspace (Inspired by Algon) ♫ Battle -Naomi- ♫ Talk ♫

Moja strona używa plików cookie. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.