Maaancha, mancha! De La Manchaaa! De La De La Mancha! De La Manchaaa! Och…to się już pisze.
Zabierając się do Soul Hackers 2 nie wiedziałem o tej grze zbyt wiele. Jedynie tyle, że zrobił ją Atlus i na pierwszy rzut oka gra sprawiała wrażenie połączenia niskobudżetowego Shin Megami Tensei (np. fuzje demonów) z niskobudżetową Personą (np. social-linki). Po krótkim researchu dowiedziałem się też, że gra zebrała mieszane opinie, zwłaszcza wśród fanów starszych części SMT. Ale mimo tego chciałem dalej spróbować. Jako że sam nie grałem w SMT (jeszcze, ale mam zamiar) i ukończyłem dopiero kilka nowszych Person (o czym pisałem na blogu), to postanowiłem, że jako ten atlusowy laik podejdę do Soul Hackers 2 na zasadzie „lubię jrpgi, a co ma być, to będzie”. Z tego miejsca zapraszam do przeczytania moich wrażeń jak mi się przechodziło drugą część hakerów dusz.
Standardowo, zacznijmy od fabuły. Nie jest wymagana znajomość fabuły pierwszej części. Gry te łączy wspólna, cyberpunkowa estetyka, ale bohaterowie i wątki różnią się. Akcja gry rozgrywa się w nieokreślonej przyszłości, w której żyją ludzie i demony. Część z ludzi może zawierać pakty z demonami, stając się tzw. Devil Summoners (po polsku Diabelscy Przyzywacze). Osoby te zrzeszają się w dwóch frakcjach: Yatagarasu i Phantom Society (Organizacja Widmo), które mają sprzeczne poglądy i przez to walczą ze sobą. W tym świecie istnieje jeszcze Aion — sztuczna inteligencja, która biernie obserwuje ludzkość z daleka. Pewnego jednak razu przewiduje, że świat zostanie zniszczony w wyniku katastrofy. By powstrzymać zagładę, Aion wysyła na Ziemię swoje dwie, cybernetyczne agentki, które przywdziewają ciała kobiet: towarzyską i nieco brawurową Ringo (w którą się wcielamy) i jej partnerkę, ostrożniejszą w czynach Figue. Zadaniem agentek jest odnaleźć osoby, które mogą im pomóc w zapobiegnięciu katastrofy. Tutaj jednak wychodzi niespodzianka nr 1: już na początku gry okazuje się, że te osoby zostały zamordowane. Ale niespodzianka nr 2: śmierć w Soul Hackers 2 to jeszcze nie jest tragedia, póki Ringo może wykorzystać moce Aionu, a dokładnie hakowanie dusz. Poprzez to hakowanie główna bohaterka przywraca kolejno do życia Arrow, Milady i Saizo, i nawiązuje ze wskrzeszonymi specyficzną więź. Razem, już jako nowa drużyna, wyruszą odkryć, co faktycznie zagraża cyberpunkowym światu.
Jak możecie się domyśleć, początek Soul Hackers 2 mnie wciągnął. Spodobała mi się cyberpunkowo-futurystyczna otoczka, motyw przywracania ludzi do żywych poprzez hakowanie ich dusz, a później także wątki bytów zwanych Covenantami zamieszkujących ludzkie ciała. Polubiłem też tutejszy humor: „Cur-vy Babe!”, „Co myślisz o tym, że potrafiłem przetrwać tak długo? — Nie przetrwałeś. Umarłeś. Wszyscy to widzieliśmy”😅. Pod kątem nauki języka angielskiego świetnie, że Soul Hackers 2 jest kolejną grą, w której mogłem odsłuchać historię rozmów. Mimo mojego początkowego zachwytu, fabułę całej gry oceniłbym na „w porządku”. Czyli historia była dla mnie interesująca, ale jej przebieg był raczej dla mnie przewidywalny. Podobnie ze zwrotami akcji — nie chwytały za moje serducho, ale były dla mnie „w porządku”.
Jako najlepsze punkty gry wskazałbym bohaterów, a zwłaszcza główną protagonistkę Ringo. Polubiłem Ringo za jej towarzyski i chwilami lekko ironiczny charakter. A także za dużą chęć poznania swoich kompanów w myśl „To, co powiedziałeś, było dziwne…chcę dowiedzieć się więcej”. Jak na taką niepozorną grę poznałem tu masę informacji z przeszłości Arrow, Milady i Saizo, i ich relacji z napotkanymi antagonistami. Przykładowo dowiedziałem się, że Iron Mask lubił oglądać filmy o ninja z Milady albo dlaczego nosił maskę, jak ważny był Raven i Kaburagi w dzieciństwie Arrow, albo co Saizo obiecał swojej kochance Ash. Niby w grze to są tylko krótkie wspominki bohaterów, ale dzięki nim typowo źli antagoniści nabierali większej głębi, a mnie super się to śledziło na ekranie. Sam sposób poznawania tych informacji też był dla mnie przyjemny — przez jednorazowe wybory w fabule, pokonywanie kolejnych pięter Soul Matrix (tutejszy główny loch), albo omawianie zebranych przedmiotów i ukończonych zadań pobocznych w barze — czyli są to rzeczy, które i tak bym robił grając w jrpga. W kontraście do nastolatkowej Persony, zaletą dla mnie w Soul Hackers 2 jest też to, że tutejsze postacie były dorosłe i opowiadały na bazie własnych doświadczeń, co im wyszło, a co nie. Poza tym social-linki dotyczyły wyłącznie drużyny i nie było żadnej presji kalendarza.
Jeżeli miałbym oceniać Soul Hackers 2 pod kątem mechanik jrpg, to podobna jak fabuła — też byłoby to „w porządku”. W grze rekrutujemy demony, które rozszerzają statystyki bohaterów, i z których umiejętności możemy skorzystać w turowej walce. Nowe demony nabywamy w lochach (uwielbiam te ich krótkie odzywki „hi-ho”, „rin-rin”, „baj-baji”), a także stwarzamy za pomocą fuzji z obecnie posiadanych. Na wzór klasycznego jrpga są tu dostępne sklepy, cyberpunkowy odpowiednik kowala czy klub z zadaniami dodatkowymi. W kontekście budowania relacji możemy pójść do baru i pogadać z wybranym bohaterem (rozmowy są krótkie!), aby wzmocnić więzy i odblokować dalsze piętra Soul Matrix. Dostępna jest też mechanika wspólnego jedzenia w kryjówce, która nagradza drużynę bonusem w zależności od wybranego poczęstunku (np. zwiększenie maksymalnego HP czy wzmocnienie siły czarów).
System walki poza standardowymi turami, komendami, elementami słabości/odporności umożliwia jeszcze przeprowadzenie dodatkowego ataku o nazwie Sabbath. Jest on wykonywany na wszystkich wrogów po turze bohaterów i będzie silniejszy, gdy częściej zaatakowaliśmy słaby punkt wroga w minionej turze. O ile podstawowe walki miały rozsądny poziom trudności, tak dodatkowe starcia z bossami wymagały ode mnie przygotowania odpowiedniej „paczki” demonów pod konkretne słabości wroga, czasem też krótkiego grindowania (i nie pod statystyki, a możliwość fuzji lepszego demona). Mimo wszystko nie miałem wrażenia, że gra mnie wnerwia, tylko potrzebuję nieco czasu albo lepiej zaplanować taktykę na nadchodzące starcie. Czułem, że porządnie się wyżyłem na trudniejszych starciach i przez to zwycięstwa były dla mnie satysfakcjonujące.
Do największych minusów Soul Hackers 2 zaliczyłbym lochy — za grającą w nich monotonną muzykę i średni wygląd. W grze dostępny jest główny loch Soul Matrix, a także fabularne miejscówki jak np. doki magazynowe, metro czy wnętrza budynków. Niby to jest różnorodność, ale wiele korytarzy wyglądało identycznie albo jak z losowego generatora patrząc na mapę. Z tego złego przynajmniej twórcy wstawili mnóstwo teleportów. Poza tym można było przyspieszyć sobie prędkość poruszania Ringo, a także animacje w walce. Więc ostatecznie wyszło średnio, ale lepiej niż lochy w Personie 3 i 4.
W kontekście muzyki to był w ogóle jakiś ewenement. Za jej skomponowanie odpowiedzialne było studio „Monaca” Keiichi’ego Okabe i tę muzykę naprawdę przyjemnie mi się słuchało. Ale ktoś kumaty z Atlusa musiał wpaść na oryginalny pomysł — zrobicie osobną muzykę do każdej lokacji, do każdego sklepu, do każdej ze scenek, ale do lochów użyjemy dwóch monotonnych kawałków (Shadows in our Midst, Soul Matrix), które będą grać przez większość gry 😅. Mimo tego reszta ścieżki dźwiękowej dawała radę. Można tu usłyszeć chórki, które przywodziły mi na myśl muzykę z Niera (A Future Aion Refuses, Governor of the Aeons, Axis, Boss Battle, Last Battle), a zarówno elektroniczne brzmienie (Soul Hack, Mansei Realm, Devil Summoners’ Clash) jak i tradycyjne (Safehouse, Human Sustenance, Poppo Realm, Cold Pizza) tutejszych utworów przypadło do mojego gustu.
Przed końcem wspomnę jeszcze krótko o DLC — The Lost Numbers, który sobie dokupiłem sobie na obniżce do gamepassowej wersji. Dodatek ten zawiera historię nowej postaci Nany, dodatkowe walki, a także loch. O ile Nana jest zabawną postacią (obżartuchem!) i przydatnym uzupełnieniem do drużyny, nowe walki okazały się spoko pod względem trudności, tak z dodatkowego lochu twórcy zrobili typową, jrpgową wieżę, w której każde piętro wyglądało tak samo, a celem było oczywiście dojść do końca. Mogę ten dodatek zarekomendować, ale raczej w cenie promocyjnej.
Czy polecam zagrać w Soul Hackers 2? Jeżeli lubicie relacje międzyludzkie w grach i nie macie wygórowanych oczekiwań względem mechanik jrpg czy lochów, to moja odpowiedź brzmi — TAK. Jak często mawiała sowa Mimi z tej gry „Now you can relax”, tak ja odpalałem sobie wieczorami Soul Hackers 2 i relaksowałem się. Przy takiej grze i jej muzyce było dla mnie w sam raz.
Muzyka do gry Soul Hackers 2:
Hopeless Call ♫ A Future Aion Refuses ♫ Governor of the Aeons ♫ Briefing ♫ Shadows in our Midst ♫ Smell of Gunpowder ♫ Soul Hack ♫ Into the Abyss ♫ Small Mystery ♫ Fatal Error ♫ Normal Battle ♫ Safehouse ♫ Zafiro ♫ Karakucho ♫ De La Mancha ♫ Club Cretaceous ♫ Mansei Realm ♫ COMP SMITH ♫ Axis ♫ Soul Matrix ♫ Everything and Everyone ♫ Devil Summoners’ Clash ♫ Human Sustenance ♫ Shinsando ♫ Bar Heidrun ♫ Nightlife District ♫ Roppo Realm ♫ Cirque du Goumaden ♫ Boss Battle ♫ Long Farewell ♫ A Warm Place ♫ Baby Birds ♫ Komadori Orphanage ♫ Event Battle ♫ Iron Mask’s Gaze ♫ Cold Pizza ♫ Guide to the Future ♫ Return to the Origin ♫ Path of the Skeleton Tree ♫ One Final Pain ♫ Emergence ♫ Last Battle ♫ Last Battle II ♫ Yearning to Return ♫