Grając w Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin czułem się, jakbym się cofnął o kilkanaście lat wstecz do czasów X360/PS3, a może i wcześniej. Biedniejsza grafika, „takie se” mechaniki (np. dużo lootu, dodatkowe etapy to bieganie w drugą stronę), chrupiąca wydajność i krindżowe, krawędziowe dialogi. Porównałbym moje doświadczenie z tą grą do oglądania Kapitana Bomby, bo jedno i drugie dzieło nie powalało estetyką, a główne role grali prostacy nastawieni na zabijanie.
I co? I bullshit. Bo Obcy z Raju okazał się całkiem odmóżdżający (jak wspomniany Bomba) i pomimo niedoskonałości, miałem ochotę do niego zasiadać wieczorami i go ukończyć. Najbardziej spodobała mi się walka w czasie rzeczywistym. Starcia były wciągające (wbrew losowym skokom trudności jak np. pierwszy boss czy Tonberry) i polubiłem to, że w grze można było stworzyć własną drużynę i walczyć na wiele sposobów. Zresztą Final Fantasy nie bez powodu znajduje się w tytule gry — znane klasy postaci i potwory z serii tu się pojawiły, a etapy sprytnie nawiązywały do pozostałych części FF2-15.
Nawiązania pojawiły się również w ścieżce dźwiękowej. Przechodząc różne misje łapałem się na myślach — „chwila, to jest przearanżowany motyw z dziewiątki”, „a to brzmi jak utwór z fajnala-dziesiątki”. W tworzeniu muzyki do gry brało udział trzech kompozytorów — Hidenori Iwasaki, Ryo Yamazaki i Naoshi Mizuta. I nie wiem, co takiego mają kompozycje Mizuty, że drapią mnie tak głęboko po uszach. Może to przez mieszanie dzwięków instrumentów orkiestrowych z gitarą elektryczną, syntezatorami lub pianinem. Ale uwielbiam po prostu ten styl i jest to niewątpliwie mój towar.
W kontekście zakończenia tej gry przychodzi mi na myśl stwierdzenie „Nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz”. Bo fabuła była banalna, niespecjalnie głęboka (zabijmy Chaos, bo potrzebuję zabić Chaos), ale końcowe zwroty i samo zakończenie (nieoklepane jak w większości FF) sprawiły mi mega satysfakcję.
Podsumowując — Stranger of Paradise zapamiętam jako fajnego akcyjniaka z bohaterem symulującym casualowego gracza „Don’t know, don’t care, let’s go” o niekoniecznie casualowym poziomie trudności.
Muzyka do gry Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin:
Battle: The Warrior ♫ Revolving Fate – Motif from “Chaos Shrine” ♫ Battle: Chaos Advent ♫ Kindred Soul ♫ The Dark Crystals – Motif from “Prelude” ♫ Indomitable ♫ Ravagers of the Sea ♫ Dropped Anchor ♫ Battle: Captain Bikke ♫ Astos’s Theme ♫ Refrin – Motif from “The Sunleth Waterscape” ♫ Growing Darkness ♫ Place of Amalgamation – Motif from “The Sunleth Waterscape” ♫ Scattering Light ♫ Readiness ♫ Cornelia – Motif from “Town” ♫ Arbor of Still and Din – Motif from “Danger in the Forest” ♫ Stagnant Air ♫ Within the Miasma ♫ Calamity’s Passage – Motif from “Find Your Way” ♫ Mountain of Flame, Harboring Rage ♫ Battle: Marilith – Motif from “Mt. Gulg” ♫ Battle: The Fiend of Fire – Motif from “Mt. Gulg” ♫ Hoary Massif – Motif from “Servants of the Mountain” ♫ Mountain of Prayer ♫ Desiring Death – Motif from “Servants of the Mountain” ♫ Awakening Motive ♫ Whence the Waters Flow ♫ Lost Duty ♫ Will You Resist or Accept? – Motif from “Somnus” ♫ Where the End Begins – Motif from “Floating Continent” ♫ Fool’s Darkness – Motif from “Floating Continent” ♫ Yesterdays ♫ Battle: The Valiant ♫ Light of Despair ♫ Solitude ♫ The Way of Hope and Despair ♫ The Cycle – Motif from “Sunken Shrine” ♫ Stranger – Motif from “Opening Theme” ♫