Konami po kilku latach od zapowiedzi w końcu wypuściło HD remastery Suikodenów 1 i 2. Sam nie miałem styczności do tej pory z serią Suikoden, ale poniekąd domyślałem się, co mnie może czekać. Grałem wcześniej w duchowego następcę serii czyli Eiyuden Chronicles, a z motywem budowania własnej bazy na wzór Suikodena spotkałem się również w Chained Echoes. O ile marka Suikoden nie była sprzedażowym hitem w porównaniu np. do Final Fantasy (do czego zapewne przyczyniła się przestarzała oprawa graficzna 2D, kiedy królowały już gry 3D), tak w jrpgowym światku można było wyczuć respekt czy nostalgię do tej zakurzonej marki Konami. Czy ja również nabrałem respektu do Suikodena 1 i 2 po ich przejściu? O tym dowiecie się z mojego podsumowania, zapraszam do jego przeczytania.
Zanim omówię jedynkę i dwójkę, wspomnę o podstawowych założeniach Suikodenów, ponieważ będzie miało to przełożenie na późniejsze akapity. Fabuły tych gier czerpią inspirację z klasycznej chińskiej powieści „Opowieści znad brzegów rzek”, która opowiada o losach 108 wyjętych spod prawa banitów. W miarę rozwoju akcji powieści, do banitów przyłączało się coraz więcej ludzi, aż w pewnym momencie utworzyli oni twierdzę w górach Liang (lub na bagnach Liangshan) i stanęli do walki z skorumpowanym rządem. Liczba 108 jest tutaj odniesieniem do wierzeń taoistów, którzy wierzyli, że każdy człowiek rodzi się pod jedną z gwiazd Wielkiej Niedźwiedzicy (tak naprawdę gołym okiem można dostrzec ich 125) i gwiazdy te niosą ze sobą przeznaczenie. Przykładowo generał może urodzić pod gwiazdą odwagi, artysta pod gwiazdą muzyki, a lekarz może pochodzić od gwiazdy mądrości. W podobny sposób zostało to zaimplementowane do Suikodenów. Gry, obok klasycznej jrpgowej rozgrywki (mapa świata, chodzenie po miastach i lochach, losowe i turowe walki), opierają się na budowaniu własnej twierdzy, rekrutowaniu 108 bohaterów z całego świata i toczeniu bitw strategicznych.
Przejdźmy do gier. W fabule pierwszego Suikodena wcielamy się w Tira (kanoniczne imię, ale można dowolne nadać), syna generała imperium, który po jednej z misji zdał sobie sprawę, że kraj wyzyskuje swoich własnych mieszkańców. Wkrótce po tym, w wyniku pewnych wydarzeń Tir wchodzi w posiadanie Runy Życia i Śmierci (zwanej też jako Pożeracza Dusz), jednej z 27 Prawdziwych Run, które rządzą różnymi aspektami świata. Ponieważ Runa jest bezwzględnie ścigana przez skorumpowanych ludzi w Imperium, Tir i jego towarzysze są zmuszeni uciekać ze stolicy. Bez wchodzenia w spoilerowe szczegóły, opowieść rozwija się w taki sposób, że bohater przechodzi do ruchu oporu i jego zadaniem będzie zrekrutować grupę ludzi, pokonać pięciu generałów Imperium i przywrócić pokój na świecie.
Co do moich wrażeń, twierdzę, że Suikoden I jest spoko grą, ale nie wybija się jakoś szczególnie na tle innych gier. Gra ma typowy jrpgowy klimat, czyli jest tu przygoda przeplatana humorem, powagą i smutkiem. Walki są w większości łatwe, mimo losowości nie są częste, a postacie z niskim poziomem można szybko dolewelować. W grze można łatwo dostrzec chińskie nawiązania od gwiazd przeznaczenia, imion bohaterów, charakterystyczną stylistykę miasteczek po odgrywaną muzykę. Niestety, fabularnie Suikoden 1 leci według bezpiecznych schematów, przez co gra szybko staje się przewidywalna. W kwestii budowania własnej fortecy dało się odczuć growe lata 90′. Duuuużo jest tu biegania po piętrach i klikania, żeby załatwić podstawowe rzeczy. Z perspektywy 2025 roku zremasterowana wersja wciąż wymaga w kilku momentach poradnika (chyba, że ktoś ma czas pobłądzić), co wydaje mi się zmarnowaną szansą, bo ciężej taką grę zaproponować niezdecydowanym graczom, czy też fanom innych gier jrpg. Przynajmniej jest to szybka rozgrywka – całość zajęła mi tylko 25h i to biorąc po uwagę, że zrekrutowałem wszystkich bohaterów. Faktem jednak jest, że po ukończeniu Suikodena 1 miałem ochotę pograć w grę z ciekawszą opowieścią.
I tutaj przychodzi Suikoden 2 i nie bierze jeńców (dosłownie). Już od pierwszych minut daje odczuć się lepszy storytelling. Fabuła dwójki jest osadzona trzy lata po wydarzeniach z pierwszej części i koncentruje się na dwóch nastoletnich sierotach — naszym głównym bohaterem Riou i jego przyjacielem Jowy. Obydwoje młodzieńcy służą w brygadzie wojskowej królestwa Highland, która została zaatakowana przez ich własną armię (a rzekomo przez obcą), co miało posłużyć jako prowokacja, złamanie pokojowego paktu i pretekst do wybuchu nowej wojny. Bohaterom szczęśliwie udaje się zbiec z miejsca zasadzki, ale zostają oni oskarżeni o zdradę, a i ich przyjaźń zostaje wystawiona na próbę. Bez wchodzenia w szczegóły, co się w tej grze dzieje (bo dzieje się wiele i zdecydowanie lepiej to poznać samemu) Riou dołącza do armii wyzwoleńczej, mającej na celu obalenie tyranii księcia Luki Blighta i przywrócić pokój na świecie.
Kiedy myślę o fabule drugiej części, to uśmiecham się na twarzy. Jest to jej największa zaleta. Lubię to, jakie ma ona różne oblicza. Jest mocno emocjonalna, kiedy zostajemy sam na sam z nastoletnimi, głównymi bohaterami. Jest wyrachowana, przebiegła albo brutalnie szaleńcza w zależności od antagonisty. Są w niej momenty zapadające w pamięci i jest dużo odcieni szarości, które będą mi dawać do myślenia. Mimo standardowego jrpgowego charakteru (budowanie bazy, odkrywanie nowych zakątków mapy, losowe walki itd.), często nie byłem w stanie wyczuć dalszego ciągu fabuły. Co w porównaniu do sztampowej jedynki jest podwójną zaletą. Od strony edukacyjnej Suikoden 2 fajnie też pokazuje przekrój zdarzeń, do których dochodzi w trakcie wojny. Mam tu na myśli rzeczy jak szpiegostwo, próby zaskoczenia, sojusze, prowokacje, uchodźcy czy sieroty. I nawet powracające postacie z pierwszego Suikodena prezentują się w dwójce tak, jakby dostały upgrade osobowości, są znacznie ciekawsze. Poza fabułą bardzo mi się spodobała muzyka. Gra ma prostszą grafikę (ale mimika postaci jest tu bardzo szczegółowa), nie ma dubbingu, ale muzycznie wynosi scenki na wyższy poziom. Jakbym miał opisać muzykę w kilku skojarzeniach to użyłbym słów: nostalgia, wojskowa perkusja i zgiełk.
Ale żeby nie przechwalić, to Suikoden 2 ma również podobne wady do jedynki. Czyli jest w niej dużo biegania i klikania, głównie w naszej twierdzy. Trochę rozczarowałem się, jak wyglądały bitwy polowe. Większość z nich jest wyreżyserowana, czyli zrobimy kilka tur i pojawia się cutscenka. A z absurdalnych minusów wymienię auto-zapis. Gra robi go w każdej lokacji, gdzie znajduje się kryształ zapisu. Wygląda to tak, że pojawia się komunikat zapisu i gra się zamraża na około 2 sekundy. A jako, że ten kryształ znajdował się w pewnym korytarzu bazy, który odwiedza się bardzo często….to chyba sami czujecie, jak może to być irytujące 😅.
Pod względem wykonania remastery są solidne, ale bez rewelacji. Grafika ma ładny, baśniowy styl, bohaterowie mogą poruszać się na ukos i biegać (ale trzeba mieć ciągle wciśnięty przycisk), dodano przyspieszenie walk 2x-3x, a w miastach można sobie włączyć mapkę z oznaczeniem, co gdzie jest. Do tego w Suikodenie 2 można też wyłączyć limit czasu, który był potrzebny do aktywacji pewnych zadań pobocznych. Brakowało mi jednak pewnych uprzyjemniaczy. Czegoś, co dawałoby do zrozumienia, że gram w grę z 2025 roku, a nie w produkcję stojącą jedną nogą w latach 90′ i drugą w obecnych. Dialogi nie zostały udźwiękowione, nie dodano wskazówek typu „w tej lokacji możesz kogoś zrekrutować, rozejrzyj się”. Gry miewają też pewne upierdliwości typowe dla tytułów z epoki PS1 np. zapis mogłem wczytać tylko z poziomu głównego menu (do którego przejście zajmowało trochę czasu).
Co do oceny samych Suikodenów jako gier ujmę to tak. Gdybym miał rankingować, to na 30 ostatnio zagranych gier, jedynka mogłaby dla mnie zająć miejsca 21-30, a dwójka 1-5 (fantastyczna fabuła mimo wszystko przewyższa wady). Opowiadając na pytanie ze wstępu — tak, nabrałem respektu. Teraz rozumiem, dlaczego dwójka w poważaniu graczy jest traktowana za kultową.
Gdyby ktoś planował ograć wspomniane tytuły w przyszłości, to według mnie lepiej jest ograć zarówno Suikodena 1 i 2, ponieważ fabuły następują jedna po drugiej. Nie są one co prawda mocno powiązane, ale np. wraca jeden antagonista, a bohaterowie z S1 odgrywają jednak główne role w S2. Więc chyba lepiej jest ograć z impulsem „hej, ja cię kojarzę” niż bez.









Muzyka do gry Suikoden I Gate Rune War:
Main Theme Arrange Guitar Version ♫ Tiny Characters in a Huge World ♫ Distant Mountain ♫ Penpe ♫ Mysterious Forest ♫ Peaceful People ♫ Rising Tide ♫ Theme of Perversion ♫ Dancing Girl ♫ Passacaria ♫ Main Theme Ensemble Version ♫ Theme of a Moonlit Night ♫Muzyka do gry Suikoden II Dunan Unification War:
Opening ♫ Suspicion ♫ The Desire to Triumph ♫ Reminiscence ♫ Those That Don’t Work Don’t Deserve to Eat ♫ A Peaceful Mountain Village ♫ Adventurous Journey ♫ Labryrinth ~ PENPE2 ♫ Homesickness ♫ Beautiful Morning ♫ March of the King ♫ Reminiscence ~ Ensemble Version ♫ Tension ♫ Days Past ♫ Amid the Silence ♫ Let’s Climb That Hill ♫ Silent Room ♫ Theme of a Moonlit Night ♫ Reconnaissance Mission ♫ If You Listen Carefully ♫ If You Listen Carefully ♫ Ah, Beautiful Dancer ♫ Nahala Yam Koong ♫ The Fugue 'Praise be to My Master’ ♫ Her Sigh ♫ Dandy Richmond ♫ Heart Softening BGM1 ♫ Tactics ♫ Heart Softening Theme ♫ Carried on Rippling Waves ♫ Orrizonte (Annallee Band) ♫ Imprisoned Town ♫ Even Farther ♫ Prideful Sarabande ♫ Gremio’s Special Stew! ♫ The Chase ♫ Gothic Neclord ♫ The Time for Confrontation ♫ Battlefield Without Light ~War Theme 2~ ♫