Yakuza 4
recenzja / opinia / podsumowanie

Yakuza 4

Yakuza 4

Ukończyłem Yakuzę 4. Grało mi się zaskakująco dobrze. Największy zarzut miałbym do głównej fabuły, bo to zaprezentowano tutaj typową, Yakuzową sztampę. A plotwist związany z Saejimą zajmie wysokie miejsce w topce absurdów, jeśli chodzi o tę serię 😅

Ale poza samą fabułą było jeszcze mnóstwo zabawnych minigierek i questów: wyzwania, trenowanie adeptów sztuk walk i hostess, masaże, zboczony ping-pong, scenki revelations (tzw. trudne sprawy w obiektywie xD). W eksploracji Kamurocho doszły tym razem kanały i dachy budynków. Fajnie, że dodali nowych protagonistów, bo Kiryu był i jest mistrzem, ale panowie Akiyama, Saejima i Tanimura też dawali radę. Każdy z nowych protagonistów wyróżniał się czymś innym: charakterem czy stylem walki. Przez to miałem wrażenie, jakbym zagrał w cztery różne gry w ramach jednej.

Największą zaletę gry zostawiłem sobie na koniec — muzyka. Ale Yakuza 4 miała dobrą muzę: rockowe bangery, jazzowe wygibasy rodem z Cowboya Bebopa, syntezatorowe kawałki, łatwo wpadające w ucho piosenki do karaoke, nawet ten dziewczęcy pop z klubu hostess mi podszedł 😁.

Dla tej zabawnej strony na pewno było warto zagrać.

Muzyka do gry Yakuza 4:

Glee ♫ Rebellions ♫ Spicy Brass Squad ♫ Material Delights ♫ Fighting Fighter ♫ Eliese ♫ Make me a Lady ♫
Moja strona używa plików cookie. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej informacji na ten temat znajdziesz tutaj.